Dedykacja dla: Agata Grzesik :*
-Kamil czy ty zwariowałeś?!- Łukasz Kruczek próbował zatrzymać pakującego się w pośpiechu kadrowicza.
-Mojego syna porwała niezrównoważona psychicznie teściowa! I co według Ciebie mam tutaj zostać i spokojnie sobie czekać, aż go gdzieś wywiezie, albo coś mu zrobi?- Stoch nie krył zdenerwowania.
-Rozumiem, że się martwisz, ale na litość boską Jaś jest z babcią! Ona też ma prawo się nim zająć!
-Nie ma takiego prawa! Jaś ma być z Majką i moimi rodzicami, a nie z nią! Rozumiesz, że ona wykorzysta każdą okoliczność, żeby mi go odebrać!
-Może zadzwoń do teściowej? Dogadajcie się jakoś... Za tydzień będziesz już w domu! Kamil proszę Cię... mogę nawet załatwić bilet dla Jaśka i twojej teściowej i ich tu ściągnąć.
-Łukasz wiem, że powinienem tu zostać, że jestem liderem turnieju i w końcu zaczęło mi dobrze iść, ale naprawdę nie mogę. Przepraszam... Jaś jest dla mnie najważniejszy!
-Kamil na prawdę Cię rozumiem, ja dla swoich dzieci również poruszyłbym niebo i ziemię, ale zrozum też mnie... Jeżeli teraz wyjedziesz i nas zostawisz to prezes wpadnie w szał i już na pewno mnie wyrzuci. - trener westchnął i usiadł na łóżku Janka.
-Przepraszam, ale nie mam wyboru...- brunet zarzucił na ramię swoją torbę i wyszedł z pokoju zostawiając zszokowanego Kruczka.
***
-I co powiedział?- zaciekawiona Krystyna usiadła obok nadal roztrzęsionej brunetki.
-Wraca... rzucił wszystko i wraca... przeze mnie zmarnował niepowtarzalną szansę na wielki sukces!- gwałtownie wstała, przewracając szklankę -Idę się spakować.
-Jak to pakować?! Dziecko co ty chcesz zrobić?
-To, co powinnam zrobić już bardzo dawno temu; wyprowadzić się.- westchnęła.
-Nie! Proszę Cię, nie rób tego, nie obwiniaj się...
-Nie mogę tu zostać... odkąd Kamil... mnie uratował, macie same problemy... nie powinnam się w ogóle u was zatrzymywać. Nie zasługujecie na to wszystko.
-Proszę zaczekaj, chociaż na powrót Kamila.- matka Stocha podeszła do brunetki i mocno ją przytuliła.
-Dobrze...- szepnęła Maja i udała się do swojego pokoju.
***
Kamil wybiegł z hotelu i dopiero po chwili uświadomił sobie, że powrót do domu może nie być taki prosty. Nawet jak by jakimś cudem udało mu się dostać bilet na jakiś samolot to nie bardzo miał jak dostać się na lotnisko. Przeklął pod nosem i zaczął szukać jakiegoś logicznego rozwiązania.
-Kamil! Kamil czekaj!!!- nagle z hotelu wybiegł Skrobot.
-Jeżeli Łukasz Cię przysłała to możesz sobie od razu darować i wrócić do środka. Muszę wracać, nic mnie nie zatrzyma!
-Łukasz mnie przysłał, ale to nie tak jak myślisz...- wysapał.
-Mówiłem...
-Kamil, nie masz nawet jak wrócić, Łukasz poprosił, żebym Cię zawiózł naszym busem. Potrwa to trochę, ale przynajmniej będzie miał gwarancje, że nie spędzisz nocy gdzieś na lotnisku.- oświadczył i podrzucił kluczyki.
Kamil spojrzał na niego zdziwiony i wpakował się do kadrowego busa.
***
Następnego dnia przed południem Soch dotarł do Zakopanego. Od razu pojechał do teściowej. Duży dom o białych ścianach wzbudził w nim wiele wspomnień... Przystanął na chwilę przy bramce i przypomniał sobie jak Ewa pierwszy raz go tam przyprowadziła, żeby przedstawić go rodzicom. Dobrze pamiętał jak był zdenerwowany. Bał się reakcji państwa Bilan, bał się czy zaakceptują oni ich związek. I jak się okazało nie było tak źle. Do czasu...kiedy oświadczyli rodzicom, że biorą ślub, zaczęły się problemy: mama Ewy wtedy pierwszy raz otwarcie powiedziała, że Kamil nie jest najlepszym kandydatem na męża, dla jej jedynej córki, że u jego boku blondynka nie zazna prawdziwego szczęścia, będzie często musiała zostawać sama i na pewno ten związek długo nie potrwa. Tata kobiety próbował uspakajać żonę, ale jak zawsze to ona miała ostatnie zdanie.
-Tataa!!!- mały chłopczyk wybiegł zza domu i rzucił się Stochowi na szyję.
-Jasiu!- skoczek nie krył zadowolenia wiedział, że decyzja o powrocie była jak najbardziej słuszna.
-Powiedz mi szkrabie, wszystko dobrze? Gdzie babcia?- zapytał.
-Tiam idzie!- chłopczyk wskazał ręką na zbliżającą się Marię.
-Ha, a więc jednak...przypomniał sobie tatuś, że ma synka!- zaśmiała się.
-Jasiu zostań na chwilkę w samochodzie, dobrze?- poprosił i wsadził chłopca do pojazdu. Nie chciał, aby był on świadkiem rozmowy z teściową.
-Co ty sobie myślisz?! Zostawiłem Jaśka z moimi rodzicami i nie miałaś prawa go zabierać!!!- uniósł głos.
-Jesteś nieodpowiedzialny Kamil! Zastanów się co jest dla Ciebie ważniejsze: skoki czy Twój syn, bo myślę, że to pierwsze! Nie myśl, że pozwolę, żeby moim wnukiem zajmowała się jakaś podejrzana niunia i to jeszcze taka, którą nie potrafi go upilnować!- krzyknęła - Teraz nie zabronię Ci zabrać małego, ale w przyszłym tygodniu mój prawnik się z Tobą skontaktuje. -dodała i zniknęła za drzwiami swojego domu.
Stoch głęboko odetchnął i wrócił do synka. Starał się nie pokazywać mu swojego zdenerwowania.
-Tatusiu... djaciego babcia mnie wzięła i naksiciała na Maję?- zapytał malec.
-Wiesz... babcia była bardzo zdenerwowana... ale nie martw się już więcej tak nie zrobi!
-A cio ty tu jobisz? Wigrałeś Tujniej Ćterech Śkoćni już?- zapytał wesoło.
-Synek, musiałem wrócić, trochę wcześniej i przerwać udział w turnieju... ale może wujek Maciek, albo wujek Kuba za mnie dobrze skończy...? Będziemy im razem kibicować?
-Woje ogjądać jak ty śkacieś...- smutny maluch odwrócił się plecami do ojca.
-Ej chłopie! Jeszcze nie raz będziesz oglądać! Wiesz, że niedługo zawody w Zakopanem? Tyle wujków na raz!- poklepał go po pleckach.
-Siupej!!!- zawody w Polsce były świętością nie tylko dla zawodników z całego świata, ale również dla Jasia, który spędzał ten weekend z niezliczoną liczbą "wujków".
-No dobra, wracamy do domu.
***
Na widok Jasia kamień spadł z serca wszystkich domowników. Mały wnosił tyle radości, że ta jego krótka nieobecność była wyjątkowo odczuwalna.
Maja chciała uciekać, wyprowadzać się, nadal nie mogła sobie darować, że przez nią, przez jej głupotę, Kamil musiał zostawić to co mu nareszcie zaczęło dobrze iść, musiał zmarnować możliwe, że jedyną szansę na zwycięstwo w całym TCS. On natomiast zachował niewiarygodny spokój. Po spotkaniu z teściową zdał sobie sprawę, że musi coś zmienić. Zabrał dziewczynę na krótki spacer i razem uświadomili sobie wiele ważnych spraw...
Maja została...
***
-Kamil wyjaśnij mi, dlaczego opuściłeś ekipę?!- zdenerwowany Tajner krzyczał do telefonu.
-Musiałem, zająć się synem, przepraszam, ale nie miałem innego wyjścia.- Kamil starał się być spokojny.
-Z tego, co wiem, to Twój syn ma dziadków i opiekunkę, która zresztą za pieniądze związku pojechała sobie do Engelbergu, nie mów mi, że nie miał się kto nim zająć!
-To naprawdę była pod bramkowa sytuacja...
-Kamil, to nie jest zabawa. Jesteś sportowcem na wysokim, światowym poziomie i nie możesz sobie pozwolić na takie sytuacje. Telefony mi się urywają od wczoraj, dziennikarze, sponsorzy, kibice, zawodnicy... wszyscy chcę wiedzieć co się stało. Nie możesz narażać związku na żaden szwank! Nie możesz sobie tak po prostu wyjeżdżać, kiedy tylko Ci się podoba. Jeżeli Łukasz nie radzi sobie z ogarnięciem was to nie mam innego wyjścia. Od zawodów w Polsce, Alex Pointner oficjalnie zostanie waszym drugim trenerem. Nie wyrzucę na razie Łukasza, bo za bardzo Go cenię i wiem, że wy też, ale musimy coś zmienić!- prezes się rozłączył, a Kamil cicho przeklął. Nie wyobrażał sobie, żeby ktoś obcy wchodził w kompetencje Kruczka i podważał jego zdanie, a współpraca z Austriakiem na pewno by się tak skończyła. Dobrze wiedział, jaki Pointner jest impulsywny i nerwowy... zupełne przeciwieństwo Łukasza...
***
Zdenerwowany Łukasz cała noc chodził po hotelowych korytarzach. Wyobrażał sobie współpracę z Stoecklem, Kajonkoskim, Schusterem czy Goranem Janusem, ale w żadnym wypadku nie z Pointnerem. Zastanawiał się, czy nie lepiej by było zrezygnować, ale przywiązał się bardzo so swoich podopiecznych i wiedział, że nie może tego zrobić. Ucieczka to nie było rozwiązanie godne trzykrotnego trenera roku!
Wiedział, że prezes powiadomił Kamila, ale z resztą drużyny musiał porozmawiać sam.
-Łukasz tam jest... cichoo...- trener usłyszał szept należący bez wątpienia do Piotrka i zaciekawiony wychylił się zza ściany.
-Co wy robicie?! Przecież jest czwarta nad ranem, już był noworoczny toast i pokaz fajerwerków...- westchnął, widząc swoich kadrowiczów w komplecie.
-A Trener co tu robi?- zapytał Maciek.
-Ja tu jestem od zadawania pytań!
-Niech się trener nie denerwuje... nam tylko no tego... zostało trochę petard i tak żeśmy se pomyśleli, że pójdziemy do Japońców i trochę z nimi no tego... po świętujemy!- zaśmiał się Żyła.
-Jakich Japońców...eee to znaczy Japończyków?! Piotrek czy ty chcesz, żeby nas stąd wyrzucili, albo wlepili nam jakąś karę za zachowanie przekraczające wszystkie dozwolone normy...
-Ale... my żeśmy tylko...
-Nie ma żadnego ale! Dzwonił prezes, od zawodów w Polsce, Pointner będzie oficjalnie waszym drugim trenerem...- westchnął Kruczek, a jego podopieczni pobledli i zdecydowanie zrezygnowali z wszelkich nocnych eskapad.
***
-Witam Panie Kamilu. Nazywam się Wiktor Podolski i reprezentuję panią Marię Bilan. Chciałem pana poinformować, że składamy do sądu wniosek o wyłączne prawo do opieki nad małoletnim Janem Stochem. Oczywiście możemy załatwić to ugodą. Moglibyśmy się spotkać... powiedzmy w przyszły wtorek?- Kamil oparł się o ścianę starając się nie przewrócić. Ona naprawdę chciała to zrobić... -Panie Kamilu?- mężczyzna o szorstkim głosie domagał się odpowiedzi na zadane wcześniej pytanie.
-Mówiąc ugoda, co pan ma na myśli? - zapytał, starając się zachować spokój.
-Moja klientka uważa, że z uwagi na to, że jest pan nieobecny w domu mniej więcej od listopada do marca i często od lipca do października, a w czerwcu zwykł pan jeździć na dłuższe zgrupowania z drużyną i oczywiście nawet jeżeli pan jest obecny to ma pan treningi, nie jest pan w stanie zapewnić odpowiedniej opieki Janowi i dla tego Pani Bilan proponuje, że małoletni zamieszka u niej, a pan zachowa częściowe prawo do opieki nad nim i będzie pan mógł go zabrać na jeden weekend w miesiącu.- oświadczył prawnik.
Kamilowi zrobiło się słabo. Nie mieściło mu się w głowie, to co właśnie usłyszał. Propozycja Marii była nie do przyjęcia. Przecież weekendy to był właśnie czas jego wyjazdów.
-Niech pan powie... pani Bilan, że nie zgadzam się na żadną ugodę. Jeśli Ona chce wojny to będzie ją miała!- krzyknął i się rozłączył.
***
Przepraszam, przeprasza, przepraszam... miało być w zeszły weekend, ale... matura :( Byle do maja, potem będę miała więcej czasu:)
Pozdrawiam wszystkich <3