niedziela, 25 stycznia 2015

4. "Wśród życia dróg, wciąż gubię się, Nadzieje mam że znajdę Cię,... Pusty mój dom, niech wróci ten czas, kiedy byłaś obok mnie..."


      
Dedykacja dla Skokonators <3    

          Wszystko potoczyło się bardzo szybko... rozbite bańki, połamane krzesło, krew, podbite oko i policja, która o dziwo zjawiła się bardzo szybko.  Zakuli Michała w kajdanki, spisali zeznanie i pojechali.

       -Boże Drogi, Bronek wszystko dobrze?- krzyknęła Krystyna i podbiegła do męża chcą go opatrzyć. - A Wam dzieci nic się nie stało?- zwróciła się do zapłakanej Mai i Kamila próbującego uspokoić ją i przestraszonego synka.

       -Wszystko w porządku...- westchnął Stoch.

       -Tak bardzo państwa przepraszam, ja na prawdę nie chciałam...- łkała brunetka - To wszystko moja wina, ja mówiłam, że nie powinnam tu zostawać... przepraszam...

       -Maja, daj spokój to nie Twoja wina, przynajmniej na reszcie znalazł się tam gdzie jego miejsce.- skoczek przytulił roztrzęsioną dziewczynę.

       -Kamilek ma rację, nie masz powodu, żeby przepraszać. Dobrze, że to się tylko tak skończyło.- Krystyna przyznała synowi rację. -A teraz bardzo was przepraszamy, ale pójdziemy się położyć. Musimy odpocząć, wy też już kładźcie małego, późno się robi. Kamilek pościel Mai na górze. A ten bałagan jutro ogarniemy.

       -Jaa... nie mogę tu zostać. W tej sytuacji, najlepiej będzie jak już pójdę.

       -Nie ma takiej możliwości.- zaprotestował Bronisław. -Nie zostawimy Cię dziecko samej. Dobrej nocy.

       -Tata ma racje. Dobranoc ja się wszystkim zajmę.- dodał Kamil i przytulił matkę. Krystyna ucałował wnuka i razem z mężem udała się do sypialni.

       -No chłopie chodź idziemy spać, już późno.- Stoch zwrócił się do synka.

       -Tatuś... tatuś... śpij źe mną!- pisnął mały.

       -Dobrze, już się niczego nie bój. Tatuś dzisiaj zostanie u Ciebie, a cioci Mai pościelimy u mnie. Dobrze?- zapytał biorąc trzylatka na ręce.

       -Niee!- zbuntował się chłopczyk.

       -Co nie kochanie?- zdziwił się mężczyzna.

       -Nie moziemy ziośtawić Mai samej!- odparł.

       -Chłopie chłopie...- westchnął Kamil. - Maja nie płacz już, chodź uśpimy go, a później porozmawiamy.- zaproponował i razem udali się na piętro.


Mały Jaś długo nie chciał zasnąć. Uspokoił się dopiero kiedy Kamil zapewnił, że Michał więcej się u nich nie pojawi, a Maja zaśpiewała kołysankę i opowiedziała bajkę.

       -Uff nareszcie zasnął. Myślałem, że już go nie uspokoimy.- westchnął.

        -To wszystko moja wina...macie same problemy przeze mnie. Zepsułam wam święta...- westchnęła brunetka. -On chciał dopaść mnie, a uderzył Twojego tatę, Ciebie, zdenerwował Twoją mamę, rozwalił wam pół domu i jeszcze Jasiu na tym ucierpiał... Nie wiem jak mam Cię przepraszać i jak mam Ci dziękować, że jeszcze mnie nie wyrzuciłeś...- szepnęła. Kamil usiadł obok niej i delikatnie chwycił ją za rękę.

        -Maja, jesteś w bardzo trudnej sytuacji, nie musisz za nic przepraszać. Tylko obiecaj, że już nie dasz mu się zastraszyć. Ja Ci we wszystkim pomogę, nie będziesz już sama.

        -Obiecuję...- szepnęła.- Kamil nigdy nie spotkałam nikogo takiego jak ty. - posłała mu delikatny uśmiech.

        -Połóż się już. Dużo dziś przeszłaś. Ja pójdę do Jasia.- wstał i nacisnął klamkę.

        -Kamil...- zatrzymała go - Mogę z wami posiedzieć? I tak nie zasnę, a boję się zostać tu sama.

         -Coś ty, nie będziesz siedzieć sama.- westchnął uśmiechnięty - Ja też już raczej nie zmrużę oka... za dużo się działo. Chodź, posiedzimy razem.- zaproponował i razem zeszli do salonu.

***

      Księżyc świecił wysoko na niebie, śnieg lekko pruszył, a za oknem dało się słyszeń wesołe rozmowy sąsiadów wracających z pasterki. Kamil i Maja siedzieli przy kominku i popijając wino oglądali album z dzieciństwa skoczka. Mały Stoch w za dużym kasku czy z poharataną twarzą najwyraźniej poprawił Mai humor.

     -Ojej co Ci się stało?- zapytała popijając łyk wina.

     -Ehhh... to moja pierwsza poważna wywrotka na treningu, wróciłem do domu z płaczem bo bałem się, że mama mnie już więcej nie puści na skocznie.- zaśmiał się na wspomnienie początków swojej skocznej kariery.

      -Całe szczęście, że Cię puściła.- zaśmiała się, oglądając kolejną stronę albumu. Nagle jej oczom ukazała się podobna fotografia do tej, którą zobaczył podczas pierwszej wizyty w domu Stocha; Kamila z piękną blondynka u boku na ślubnym kobiercu. Następne fotografie przedstawiały tą samą parę w górach, od skocznią, nas morzem, aż w końcu na ostatniej fotografii widniała w widocznej ciąży. Kamil wpatrywał się w fotografie mętnym wzrokiem. Wspomnienia wróciły... wstał i podszedł do okna dopijając resztę wina.

      -Wszystko w porządku?- spytała podchodząc do niego.

      -Tak...nie...- westchnął kręcąc bezradnie głową.

      -Tęsknisz za nią?- spytała.

       -Maja... ja... nie radzę sobie z tym... wiem, że muszę być silny dla Jasia, ale nie daję rady... Wiesz co ja czułem, jak musiałem wyjaśnić Jasiowi, gdzie jest jego mama... -poczuł zbierające się łzy w kącikach oczu.

      -Jesteś silny... zmień swoją słabość w swoją siłę...- powiedziała.

***

      Dzwonek do drzwi przerwał ciszę, w domu Stochów. Kamil niechętnie otworzył oczy i rozejrzał się po pokoju. Nie bardzo wiedział dlaczego spał na kanapie w salonie i dlaczego spała tam też Maja. Spojrzał na nadal leżące na ziemi kawałki baniek i powoli zaczął kojarzyć wydarzenia minionego wieczoru. Zza myśleń wyrwał go coraz to bardziej uporczywy dźwięk dzwonka. Delikatnie przesunął rękę dziewczyny i podszedł do drzwi.
     
       -Mama?- spytał zdziwiony, patrząc na stojąca przed nim kobietę. -Co wy tutaj...?- spytał towarzyszącego jej mężczyznę.

       -Zapomniałeś?! Przecież umawialiśmy się, że w pierwszy dzień świąt przyjeżdżamy do Jasia!- podniosła głos.

       -Marysiu, mówiłem, że to będzie za wcześnie, mały na pewno jeszcze śpi.- wtrącił mężczyzna. Jednak Jego żona, nie czekając na zaproszenie, wyminęła Kamila i weszła do salonu.

        -Matko Jedyna!- krzyknęła- Kamil co tu się dzieje?!- nie kryła oburzenia.

       -Mieliśmy mały wypadek wczoraj, drobne nieporozumienie...- Stoch próbował się tłumaczyć.

       -Wypadek?! Młodą dziewczynę, którą śpi na Twoje kanapie, wino i rozwaloną choinkę nazywasz wypadkiem!!!- Maja niespokojnie się poruszyła i otworzyła oczy.

       -Dzień dobry...- mruknęła, wstając z kanapy.

       -Dzień dobry?! Dzień dobry!!! Dobre sobie! Nie wstyd Ci, tak tutaj być?! Kamil ma żonę i dziecko nie ma tu dla Ciebie miejsca!- zdezorientowana brunetka niepewnie podeszła do Kamila.

       -Mamo, Ewa nie żyje... uspokój się proszę...- Stoch starał się opanować sytuacje.

       -Nie musisz mi przypominać, że zabiłeś moją córkę!- krzyknęła kobieta.

       -Dobrze wiesz, że to nie moja wina... nie mogłem nic zrobić...- westchnął brunet przecierając oczy, w których gromadziły mu się łzy.

       -Jak byś nie jeździł na zawody i był przy Niej, chodził z nią do lekarza, był na kontroli to byś wiedział, że na ostatniej wizycie lekarz kazał jej leżeć, mówił, że coś jest nie tak i do końca ciąży musi się oszczędzać, ale ona nie...

       -Marysiu daj spokój.- wtrącił się Jej mąż.

       -Nie przerywaj mi! Kamil powinien wiedzieć jak było!- krzyknęła patrząc na bladego skoczka. -Więc mój drogi, Ewa nie mogła się doczekać, aż wrócisz, nic sobie nie robiła z zaleceń lekarza, jeździła na spotkania z twoimi sponsorami, nakryłam ją na tym jak myła okna, albo sprzątała na górze...wszystko dla Ciebie...

Kamil patrzył na teściową tępym wzrokiem. Nie wiedział, Ewa mu nic nie mówiła... rozmawiali codziennie, a nie wspominała, że coś wyszło źle w badaniach. Schował twarz w dłoniach, ukrywając gorzkie łzy. 

       -Nigdy Ci tego nie wybaczę! I wiedz, że nie pozwolę, żeby mój wnuk wychowywał się w takich warunkach z ojcem, który sobie nie radzi i nie panuje nad własnym życiem, dla którego kariera jest ważniejsza niż rodzina.- kobieta nie ważyła słów, nie zauważyła nawet, że na schodach stoi Krystyna i Bronisław z małym Jasiem na rękach. -Kamil odbiorę Ci prawa do Niego! Nie pozwolę, żeby ktoś zastąpił Ewę, żeby Jaś nie pamiętał własnej matki i mówił "mamo" do kogoś innego!- dodała i razem z mężem, który na odchodne szepnął, że spróbuje ją uspokoić wyszła z domu.

Kamil już nie próbował hamować łez. Nie wiedział co ma zrobić.

       -Synku...- Krystyna próbowała go uspokoić. Skoczek machnął ręką, wyminął ją i pobiegł do góry. Nie wiele myśląc Maja pobiegła za nim. Było jej go tak żal, nie mogła zrozumieć jak matka Ewy mogła Go tak potraktować.
Znalazła Go w pokoju, w którym spędziła pierwszą noc w tym domu. Siedział na fotelu i wpatrywał się w zdjęcie ślubne.

        -Kamil...- szepnęła, kładąc dłoń na Jego plecach. Cały drżał.

        -Przepraszam, że musiałaś być tego świadkiem... - szepnął przez łzy. -Mama Ewy nigdy mnie nie lubiła...

        -Nie przepraszaj. 

        -Nie wiedziałem... gdybym wiedział, przecież ja ją tak kochałem... wsiadłbym  w pierwszy lepszy samolot i bym wrócił... Majka czemu ona mi nie powiedziała, że się źle czuje...?- łkał. -Co ja zrobię jak mi odbiorą małego...

         -Ciii... nie myśl o tym, niczego już nie zmienisz...- wyjęła mu z rak zdjęcia i odłożyła na biurko.- Popatrz mi w oczy.- poprosiła, ale On nie miał na to siły. Westchnęła i zniżyła się tak, że napotkała Jego wzrok; pełen smutku i bólu. - Posłuchaj, jesteś najlepszym ojcem na świecie, Jaś Cię bardzo kocha i nigdy mu nie będzie lepiej niż tutaj z Tobą. Żaden sąd Ci nie odbierze praw do Niego. Mama Ewy nie może sobie poradzić, z jej stratą i szuka winnego... to normalne...- tłumaczyła, starając się go uspokoić.

         -Dziękuję... nawet nie wiesz jakie to jest dla mnie ważne , że przy mnie jesteś, że mi pomagasz... czuję, że w końcu mam taką prawdziwą przyjaciółkę.- przytulił ją i trwali tak, aż do pokoju wpadł wesoły chłopczyk.

***

      W drugi dzień świąt skoczkowie udali się do Oberstdorfu na pierwsze zawody tegorocznego Turnieju Czterech Skoczni. Od 9 lat corocznie tą imprezę wygrywali Austriacy, wszyscy mieli nadzieję, że w końcu uda się komuś ich pokonać. 

         -Chłopcy, zanim rozejdziecie się do pokoi muszę wam coś powiedzieć.- zaczął poważnie trener Kruczek, kiedy przybyli do hotelu. -Rozmawiałem wczoraj z prezesem i... - westchnął głęboko - I jeżeli podczas Turnieju nie zaprezentujecie odpowiednio wysokiej formy, takiej jak w ostatnim sezonie olimpijskim, kończę współpracę z Wami. - po sali dało się usłyszeć cichy jęk, zdziwionych zawodników. -Prezes rozmawiał już z Pointnerem i On się wstępnie zgodził, więc jak przez te cztery konkursy nie ruszymy z miejsca, to do Olimpiady przygotuje Was Alex.- powiedział smutno, zabrał swoją torbę i udał się w kierunku windy.

        -To nie może być prawda...- szepnął Dawid.

        -Nie mogą zwolnić naszego staruszka!- zbuntował się Piotrek, a wszyscy mu przytaknęli. Wiedzieli, że wszystko jest w ich nogach i postanowili, że pokażą na co ich stać.

        -Tylko żebyśmy nie przedobrzyli...- wtrącił Maciek.

        -Będzie trudno.- dodał Kamil i popatrzył na wyświetlacz swojego telefonu, który nagle zaczął dzwonić: "Mama Ewy"- ten krótki komunikat zwiastował same problemy...

***

     No to mamy kolejny rozdział i kolejne podium Kamila w sezonie! :))
Dzisiaj tak trochę na smutno...:)

Pozdrawiam <3


     

czwartek, 15 stycznia 2015

3. "Boisz się, więc będzie tak Słabe życie słaba śmierć Wszystko w twoich rękach Obudź się(...) "


Bohema

Dedykacja dla Miris <3

          -Panie Kamilu, operacja przebiegła, bez komplikacji.- powiedział lekarz.

          -Kiedy mogę zobaczyć małego?- zapytał już trochę spokojniejszy skoczek.

          -Jaś jest teraz na OIOMie, jak się wybudzi to pielęgniarka na pewno Pana poprosi.

        -Dziękuję.- szepnął i podszedł do przyglądającej się z boku Mai. -Lekarz mówi, że poszło dobrze.

         -Mały jest silny, da sobie radę. Teraz już będzie dobrze, zobaczysz.- odparła uśmiechnięta.

         -Mam nadzieję... dziękuję, że tu ze mną zostałaś.- powiedział i przytulił ją. -Bez Ciebie bym tu oszalał.

         -Kamil... jest 5 nad ranem, jedź do hotelu, prześpij się troszkę, w końcu masz zawody o 15, nie możesz ich ominąć. Ja tu zostanę, będę czuwać.

         -Nie!- stanowczo odmówił - Nie będę brał udziału w żadnym konkursie, muszę zostać przy małym, muszę tu być jak się obudzi. - wyjaśnił.

        -Ej, pamiętasz jak Jasiek się cieszył, że będzie mógł Ci kibicować?- skoczek twierdząco skinął głową - Proszę Cię, idź odpocznij, przecież na pewno mały jeszcze trochę pośpi.

        -Może masz rację... skoro jakimś cudem zakwalifikowałem się do tego konkursu to chyba powinienem wziąć w nim udział... ale nie wyjdę stąd do puki mały się nie obudzi.- oświadczył.

Maja wiedziała, że i tak go nie przekona. Razem usiedli na ławce przed salą, w której leżał mały Jaś.

        -On jest taki malutki... nie wiem co bym zrobił, jak by mu się coś stało.- szepnął.

        -Nie gadaj głupot. 

        -Majka... przypomniało mi się to wszystko co się działo, jak Ewa... jak ona Go rodziła... też mnie uspokajano, że wszystko będzie dobrze... a potem koniec...- łza spłynęła mu po policzku. 

***

        O godzinie ósmej w hotelu, w którym zatrzymała się polska kadra nikt już nie spał. Podczas, gdy przymuszeni przez trenera skoczkowie jedli śniadanie, on sam próbował dodzwonić się do Kamila. Jego staranie jednak na niewiele się zdały, telefon skoczka był ciągle poza zasięgiem.

      -Łukasz, może zadzwonimy do tej Majki? Ona tam w końcu cały czas jest?- zaproponował Ziobro.

      -Może to i dobry pomysł, przecież, konkurs za 5 godzin, ja nie wiem czy Go zgłaszać na listę czy nie... Zresztą to nie ważne, dalej nie wiemy co z małym... Ma któryś z was do niej numer?- zapytał

      -No ja mam. Kamil mi dał na wypadek jakby się coś działo...- Jan podyktował trenerowi numer dziewczyny. Po kilku sygnałach Maja odebrała.

      -Halo, Maja?

      -Tak. Kto mówi?

      -Łukasz Kruczek. Maju masz tam gdzieś obok Kamila?- zapytał.

      -Wie Pan, Kamil poszedł do sali Jasia, bo mały się przed chwilą wybudził. Mogę go zawołać.- wyjaśniła.

      -Byłbym bardzo wdzięczny.- odparł, a brunetka weszła do pomieszczenia, w którym leżał mały Jaś, przekazała Jego ojcu telefon, a sama usiadła na krześle obok łóżka.

      -Łukasz, przepraszam, że się nie odzywałem, ale z tego wszystkiego nie zauważyłem, że jest już ósma.- zaczął

      -Rozumiem, rozumiem, mały jest teraz najważniejszy, ale powiedz mi co zdecydowałeś z dzisiejszym konkursem?- zapytał selekcjoner.

      -Tak, myślałem nad tym trochę i wezmę udział w tych zawodach, skoro się zakwalifikowałem. Skoczę dla Jasia.- oznajmił.

      -Bardzo się cieszę. Przyjedź do hotelu, prześpij się trochę, a ja kogoś podeślę do szpitala, jak nie chcesz Jasia zostawiać z tą Mają.

      -Dlaczego mam nie zostawiać małego z Mają?- Zapytał zdziwiony Stoch.

      -Kamil, nie ufam jej, poznałeś ją przypadkiem, nic o niej nie wiesz... nie wiem czy to najlepszy pomysł, żeby zostawiać z nią małe, chore dziecko.- powiedział.

      -Łukasz z całym szacunkiem, ale ja wiem, że ona jest odpowiednią osobą do opieki nad moim synem i proszę Cię nie przekonuj mnie, że się mylę. Będę za pół godziny. Cześć.- rozłączył się i nerwowo podszedł do okna. Rozum mu podpowiadał, że ufając Mai, którą co prawda ledwo zna, robi błąd i nie postępuje odpowiedzialnie, jednak serce mówiło mu całkiem co innego. W końcu Maja była pierwszą kobietą ( nie licząc licznych cioć i babć), przy której zostawiał Jasia, a mały nie protestował.

    -Jasieńku kochanie.- zaczął, podchodząc do łóżka synka.- Jak się czujesz?

    -Tjochę źle, jeście...- szepnął słabym głosem.

   -Oj, pan doktor powiedział, że niedługo lekarstwa zaczną działać i poczujesz się lepiej.- zapewnił małego, głaskając go po główce. - Babcia Krysia dzwoniła, kazała Cię ucałować i powiedziała, że jak tylko wrócimy do domku to zrobi Twój ulubiony jabłecznik.

     -Jak fajnie!- chłopczyk powiedział radośnie. -A kiedy będziemy wraciać?

    -Synku wiesz bo będziesz musiał zostać jeszcze w szpitalu dzisiaj, a potem pojedziemy do hotelu i jak wszystko będzie dobrze, to za kilka dni wracamy... - wyjaśnił. -Ale teraz zostaniesz z Mają, dobrze? Bo tatuś będzie musiał iść poskakać. Dobrze? Jak będziesz chciał to obejrzycie sobie tutaj w telewizji. Będziesz mi kibicował?

      -Pewnie, idź wyglaj! Będę tsimał kciuki! Maja teź.

      -Świetnie! Patrz uważnie, będę do Ciebie machał.- obiecał - A Maja, jakby się cokolwiek stało, to dzwoń. Będę miał cały czas przy sobie telefon, no rzecz jasna na belkę go nie zabiorę, więc jakbym nie odbierał to dzwoń do Łukasza.

      -Tak tak, wiem wiem. Spokojnie, damy sobie radę. Idź odpocznij, żebyś nie zasnął na belce i nie zsunął się z niej, jak Loizl kiedyś.- zaśmiała się.

      -Ehh...- Kamil machnął ręką, pocałował synka w policzek i wyszedł z sali.

***

       Kilka godzin później na skoczni Gross- Titlis- Schanze tłumy kibiców wyczekiwało na rozpoczęcie pierwszej konkursowej serii. Kamil starał się zrelaksować przed startem, ale jego myśli chcąc czy nie chcą krążyły w okół małego Jasia.

      -Kamil, Kamil!!! Stoch do jasnej cholery!- krzyknął zdenerwowany Ziobro.

      -Co się drzesz?!- odparł zdenerwowany Kamil.

      -Bo nie reagujesz jak się mówi normalnie!- odparł blondyn. -Zadzwoń, że do niej, upewnij się czy jest ok i leć na górą bo się spóźnisz na belkę i Łukasz Cię zatłucze, nie mówiąc o prezesie i kibicach!

      -Dobra, daj mi chwile.- szepnął i odszedł na bok wybierając numer opiekunki synka. -Maja, czemu nie dzwonisz? Wszystko dobrze?

     -Hej panikarz, miałam dzwonić jak by się coś działo, a jest wszystko w porządku nawet w najlepszym! Jasiek odzyskał humor i nie może się doczekać, aż zobaczy tatusia w telewizorze.- zapewniła.

     -Przepraszam, ale strasznie się denerwuje. Powinienem być z Jasiem w szpitalu, a nie tutaj... i tak nic mi nie wyjdzie... to nie ma sensu...- szepnął.

     -Kamil Kamil Kamil... nie wygaduj bzdur, wiem, że Ci ciężko, ale musisz się przełamać. Pomyśl o Jasiu, zrób to dla Niego.

     -Majka, chciałbym bardzo wrócić do dawnej dyspozycji, ale to nie jest takie proste... za każdym razem jak siadam na belce, widzę przed oczami Ewę... widzę jej uśmiech... widzę jak stoi pod skocznią, trzyma kciuki i czeka, aż bezpiecznie wyląduję... i nie mogę tego zmienić. Tak bardzo za nią tęsknie, a skoki to tylko potęgują... nie jestem w stanie oddać się temu tak jak kiedyś...- oznajmił smutnym głosem.

     -Nie myśl o tym w ten sposób. Dobrze, że skoki przypominają Cię Ewę. rób to dla niej, dla Jasia. Myślę, że ona obserwuje was gdzieś tam z góry i chce, żebyś wygrywał. Spróbuj dla niej...powolutku, a wrócisz na szczyt...i nie martw się o małego, mam tu wszystko pod kontrolą. Powodzenia...

      -Dziękują.- odparł, przetarł dłonią oczy, w których zbierały mu się łzy i skierował się w stronę windy.

***

      -Teraz kolej na Kamila Stocha. Jak wszyscy wiemy podwójny mistrz olimpijski z Soczi ostatnimi czasy nie radzi sobie najlepiej i miewa problemy nawet z zakwalifikowaniem się do konkursu. Miejmy nadzieję, że tym razem uda mu się oddać dobry skok!- krzyczał polski komentator -Dobra prędkość, wygląda na to, że dobrze trafione w próg, nienaganna pozycja w trakcie lotu... brawooo 132 metry! To jak na razie najdłuższy skok. Wysokie noty; trzy razy osiemnaście i pół, raz osiemnaście. Jest pierwszy!!! Brawo Kamil Stoch obejmuje prowadzenie!- cieszył się.

Stoch odpiął narty i wesoło pomachał do kamery.

***

      -Widzisz Mały! Tatuś do Ciebie machał, tak daleko dla Ciebie skoczył.- powiedziała chłopcu głaszcząc go po głowie.

      -Siupejjj! Wieś tatuś jest najlepsi.- zachwycił się.

      -No. Masz naprawdę bardzo zdolnego tatę.

       -Teź będę śkakł jak będę duzi!- zawołał wesoły.

       -Ohoho, a nie będziesz się bał?

       -Nieeee!- pisnął - Tatuś mnie nauci!

      Maja uśmiechnęła się i przeczesała ręką włosy malucha. Godzinę później wszystko było już jasne; Kamil zajął dobre 12 miejsce. Oprócz niego jeszcze tylko Maciek awansował do drugiej serii, ale zepsuł finałowy skok i spadł trzy pozycja za swojego rodaka.
Brunetka napisała Stochowi krótkiego smsa z gratulacjami i czekała, aż zjawi się w szpitalu.
   
     -Maja!- krzyknął chłopczyk.

     -Co się stało smyku? Coś Cię boli?

     -Nie. Jeśteś ładna!- dodał rozbawiony. -Moja mamusia teź była bardzio ładna, wieś?- zapytał.

     -O dziękuję Ci bardzo. Widziałam zdjęcia Twojej mamusi, jesteś do niej bardzo podobny.- odparła zdziwiona.

     -Ooo moi najwierniejsi kibice!-nagle do sali wpadł uśmiechnięty Kamil.

     -Tatuś!- krzyknął malec.

     -Jak się masz Zuchu? Widziałeś jak tatuś lata?

     -Tak! Siuper było!

     -Synku, rozmawiałem z panem doktorem i powiedział, że wszystko się szybko goi i jak dobrze pójdzie to już jutro, albo po jutrze będę mógł Cię zabrać do hotelu i na święta wrócimy do domu.

     -Tak długo...Nie chciee.- chłopczyk zrobił obrażoną minkę.

      -Wiem... ale musisz, nie mamy wyjścia. Brzuszek musi wyzdrowieć... ale wiesz co?!- Kamil pogłaskał synka po policzku -Jak będziesz grzeczny to odwiedzi Cię wujek Maciek i wujek Piotrek i wujek Peter. Chcesz?

     -Takkk!

***

      Dzięki pomocy Polskiego Związku Narciarskiego Kamil z Jasiem na wigilię wrócili do domu. Stoch nalegał i w końcu Maja zgodziła się przyjąć zaproszenie na wigilię. Wszystko toczyło się tak szybko. Kiedy ktoś pytał Kamila dlaczego tak ufa przypadkowo poznanej dziewczynie, nie umiał tego wyjaśnić.
Coś sprawiało, że rozmawiał z Mają o sprawach, o których z nikim innym nie rozmawiał od śmierci Ewy.

     -Synku.- Krystyna poprosiła Kamila na bok - Powiedz mi, czy ty i ta dziewczyny... no wiesz... masz wobec niej jakieś plany?- zapytała.

     -Mamo, mówiłem Ci, że uratowałem ją przed jej bratem, potem uciekła, potem pojechała z nami do Egelbergu i zajęła się małym... nie miałem serca jej tak zostawiać, przecież są święta, a ona nie ma gdzie iść...- wyjaśnił.

     -Kamilek... Może to już właściwy czas, żeby znaleźć sobie kogoś... Jasiek potrzebuje matki.

     -Ale...

     -Jesteś wspaniałym ojcem, ale dziecku potrzebna jest też matka...

     -Mamo, ja kocham Ewę, zrozum, tylko ją i nigdy nie przestanę! Ona jest matką Janka i nie mogę pozwolić, żeby On o tym zapomniał. Dam radę go wychować, a Maja to tylko przyjaciółka.- wyjaśnił i wrócił do  pokoju, w którym brunetka nakrywała do stołu, a Jasiu wypatrywał przez okno pierwszej gwiazdki. 

Piętnaście minut później Stochowie usiedli do stołu. Dwanaście potraw, prezenty, kolędy - najpiękniejszy okres w roku, jednak rodzinna atmosfera niezmiennie od 3 lat przypominała Kamilowi o stracie najważniejszej osoby w Jego życiu.

        
        Po kolacji tata Kamila, rozdał wszystkim prezenty, Jasiu nie krył swojej radości kiedy w jednym z pudełek znalazł narty. Stoch robił zdjęcia zadowolonemu synkowi, próbującemu ubrać buty narciarskie. Nagle ktoś zaczął walić do drzwi. Przestraszona Maja cicho pisnęła i przytuliła oszołomionego blondynka.

      -Kto to o tej porze?- zdziwił się Bronisław.

      -Nie otwierajcie!- szepnęła brunetka

      -Mamo weź lepiej Jaśka do góry, ja zobaczę kto to.- powiedział Kamil i podszedł do drzwi. Krystyna posłusznie zabrała małego na ręce i udała się na piętro do pokoju wnuczka. 

      -Otwierać!- krzyczał przybysz i z minuty na minutę coraz mocniej walił w drzwi.

      -Kamil błagam nie otwieraj on Ci jeszcze coś zrobi.- Maja była bliska łez. Skoczek jednak nie posłuchał. Przekręcił klucz i do domu wpadł rozzłoszczony Michał.

      -Gdzie Ona jest?!- krzyknął i przewrócił stojący przy wejściu kwiatek. Stoch nie czekając na dalszy rozwój akcji chwycił go za ręce i przyparł do ściany.

      -Zostaw Ją w spokoju!- napastnik go odepchnął i wszedł do salony. Ojciec Kamila podbiegł do Mai i chwycił ją za rękę.

      -Nikt Cię tu nie zapraszał!- pisnęła dziewczyna.

     -Niech pan wyjdzie!- dodał Bronisław. I kiedy Kamil chciał wyrzucić przybysza, mężczyzna wyminął go, uderzył seniora i spoliczkował dziewczynę. Tego było za wiele, skoczek rzucił się brunetce na ratunek popychając Michała prosto na choinkę...

***


     Przepraszam, że tak długo się nie odzywałam, ale maturalny wir mnie wciągnął i nie miałam czasu.

Jak najszybciej nadrobię zaległości na waszych blogach <3

Trzymamy dzisiaj kciuki za chłopaków:D
Pozdrawiam :*