czwartek, 15 stycznia 2015

3. "Boisz się, więc będzie tak Słabe życie słaba śmierć Wszystko w twoich rękach Obudź się(...) "


Bohema

Dedykacja dla Miris <3

          -Panie Kamilu, operacja przebiegła, bez komplikacji.- powiedział lekarz.

          -Kiedy mogę zobaczyć małego?- zapytał już trochę spokojniejszy skoczek.

          -Jaś jest teraz na OIOMie, jak się wybudzi to pielęgniarka na pewno Pana poprosi.

        -Dziękuję.- szepnął i podszedł do przyglądającej się z boku Mai. -Lekarz mówi, że poszło dobrze.

         -Mały jest silny, da sobie radę. Teraz już będzie dobrze, zobaczysz.- odparła uśmiechnięta.

         -Mam nadzieję... dziękuję, że tu ze mną zostałaś.- powiedział i przytulił ją. -Bez Ciebie bym tu oszalał.

         -Kamil... jest 5 nad ranem, jedź do hotelu, prześpij się troszkę, w końcu masz zawody o 15, nie możesz ich ominąć. Ja tu zostanę, będę czuwać.

         -Nie!- stanowczo odmówił - Nie będę brał udziału w żadnym konkursie, muszę zostać przy małym, muszę tu być jak się obudzi. - wyjaśnił.

        -Ej, pamiętasz jak Jasiek się cieszył, że będzie mógł Ci kibicować?- skoczek twierdząco skinął głową - Proszę Cię, idź odpocznij, przecież na pewno mały jeszcze trochę pośpi.

        -Może masz rację... skoro jakimś cudem zakwalifikowałem się do tego konkursu to chyba powinienem wziąć w nim udział... ale nie wyjdę stąd do puki mały się nie obudzi.- oświadczył.

Maja wiedziała, że i tak go nie przekona. Razem usiedli na ławce przed salą, w której leżał mały Jaś.

        -On jest taki malutki... nie wiem co bym zrobił, jak by mu się coś stało.- szepnął.

        -Nie gadaj głupot. 

        -Majka... przypomniało mi się to wszystko co się działo, jak Ewa... jak ona Go rodziła... też mnie uspokajano, że wszystko będzie dobrze... a potem koniec...- łza spłynęła mu po policzku. 

***

        O godzinie ósmej w hotelu, w którym zatrzymała się polska kadra nikt już nie spał. Podczas, gdy przymuszeni przez trenera skoczkowie jedli śniadanie, on sam próbował dodzwonić się do Kamila. Jego staranie jednak na niewiele się zdały, telefon skoczka był ciągle poza zasięgiem.

      -Łukasz, może zadzwonimy do tej Majki? Ona tam w końcu cały czas jest?- zaproponował Ziobro.

      -Może to i dobry pomysł, przecież, konkurs za 5 godzin, ja nie wiem czy Go zgłaszać na listę czy nie... Zresztą to nie ważne, dalej nie wiemy co z małym... Ma któryś z was do niej numer?- zapytał

      -No ja mam. Kamil mi dał na wypadek jakby się coś działo...- Jan podyktował trenerowi numer dziewczyny. Po kilku sygnałach Maja odebrała.

      -Halo, Maja?

      -Tak. Kto mówi?

      -Łukasz Kruczek. Maju masz tam gdzieś obok Kamila?- zapytał.

      -Wie Pan, Kamil poszedł do sali Jasia, bo mały się przed chwilą wybudził. Mogę go zawołać.- wyjaśniła.

      -Byłbym bardzo wdzięczny.- odparł, a brunetka weszła do pomieszczenia, w którym leżał mały Jaś, przekazała Jego ojcu telefon, a sama usiadła na krześle obok łóżka.

      -Łukasz, przepraszam, że się nie odzywałem, ale z tego wszystkiego nie zauważyłem, że jest już ósma.- zaczął

      -Rozumiem, rozumiem, mały jest teraz najważniejszy, ale powiedz mi co zdecydowałeś z dzisiejszym konkursem?- zapytał selekcjoner.

      -Tak, myślałem nad tym trochę i wezmę udział w tych zawodach, skoro się zakwalifikowałem. Skoczę dla Jasia.- oznajmił.

      -Bardzo się cieszę. Przyjedź do hotelu, prześpij się trochę, a ja kogoś podeślę do szpitala, jak nie chcesz Jasia zostawiać z tą Mają.

      -Dlaczego mam nie zostawiać małego z Mają?- Zapytał zdziwiony Stoch.

      -Kamil, nie ufam jej, poznałeś ją przypadkiem, nic o niej nie wiesz... nie wiem czy to najlepszy pomysł, żeby zostawiać z nią małe, chore dziecko.- powiedział.

      -Łukasz z całym szacunkiem, ale ja wiem, że ona jest odpowiednią osobą do opieki nad moim synem i proszę Cię nie przekonuj mnie, że się mylę. Będę za pół godziny. Cześć.- rozłączył się i nerwowo podszedł do okna. Rozum mu podpowiadał, że ufając Mai, którą co prawda ledwo zna, robi błąd i nie postępuje odpowiedzialnie, jednak serce mówiło mu całkiem co innego. W końcu Maja była pierwszą kobietą ( nie licząc licznych cioć i babć), przy której zostawiał Jasia, a mały nie protestował.

    -Jasieńku kochanie.- zaczął, podchodząc do łóżka synka.- Jak się czujesz?

    -Tjochę źle, jeście...- szepnął słabym głosem.

   -Oj, pan doktor powiedział, że niedługo lekarstwa zaczną działać i poczujesz się lepiej.- zapewnił małego, głaskając go po główce. - Babcia Krysia dzwoniła, kazała Cię ucałować i powiedziała, że jak tylko wrócimy do domku to zrobi Twój ulubiony jabłecznik.

     -Jak fajnie!- chłopczyk powiedział radośnie. -A kiedy będziemy wraciać?

    -Synku wiesz bo będziesz musiał zostać jeszcze w szpitalu dzisiaj, a potem pojedziemy do hotelu i jak wszystko będzie dobrze, to za kilka dni wracamy... - wyjaśnił. -Ale teraz zostaniesz z Mają, dobrze? Bo tatuś będzie musiał iść poskakać. Dobrze? Jak będziesz chciał to obejrzycie sobie tutaj w telewizji. Będziesz mi kibicował?

      -Pewnie, idź wyglaj! Będę tsimał kciuki! Maja teź.

      -Świetnie! Patrz uważnie, będę do Ciebie machał.- obiecał - A Maja, jakby się cokolwiek stało, to dzwoń. Będę miał cały czas przy sobie telefon, no rzecz jasna na belkę go nie zabiorę, więc jakbym nie odbierał to dzwoń do Łukasza.

      -Tak tak, wiem wiem. Spokojnie, damy sobie radę. Idź odpocznij, żebyś nie zasnął na belce i nie zsunął się z niej, jak Loizl kiedyś.- zaśmiała się.

      -Ehh...- Kamil machnął ręką, pocałował synka w policzek i wyszedł z sali.

***

       Kilka godzin później na skoczni Gross- Titlis- Schanze tłumy kibiców wyczekiwało na rozpoczęcie pierwszej konkursowej serii. Kamil starał się zrelaksować przed startem, ale jego myśli chcąc czy nie chcą krążyły w okół małego Jasia.

      -Kamil, Kamil!!! Stoch do jasnej cholery!- krzyknął zdenerwowany Ziobro.

      -Co się drzesz?!- odparł zdenerwowany Kamil.

      -Bo nie reagujesz jak się mówi normalnie!- odparł blondyn. -Zadzwoń, że do niej, upewnij się czy jest ok i leć na górą bo się spóźnisz na belkę i Łukasz Cię zatłucze, nie mówiąc o prezesie i kibicach!

      -Dobra, daj mi chwile.- szepnął i odszedł na bok wybierając numer opiekunki synka. -Maja, czemu nie dzwonisz? Wszystko dobrze?

     -Hej panikarz, miałam dzwonić jak by się coś działo, a jest wszystko w porządku nawet w najlepszym! Jasiek odzyskał humor i nie może się doczekać, aż zobaczy tatusia w telewizorze.- zapewniła.

     -Przepraszam, ale strasznie się denerwuje. Powinienem być z Jasiem w szpitalu, a nie tutaj... i tak nic mi nie wyjdzie... to nie ma sensu...- szepnął.

     -Kamil Kamil Kamil... nie wygaduj bzdur, wiem, że Ci ciężko, ale musisz się przełamać. Pomyśl o Jasiu, zrób to dla Niego.

     -Majka, chciałbym bardzo wrócić do dawnej dyspozycji, ale to nie jest takie proste... za każdym razem jak siadam na belce, widzę przed oczami Ewę... widzę jej uśmiech... widzę jak stoi pod skocznią, trzyma kciuki i czeka, aż bezpiecznie wyląduję... i nie mogę tego zmienić. Tak bardzo za nią tęsknie, a skoki to tylko potęgują... nie jestem w stanie oddać się temu tak jak kiedyś...- oznajmił smutnym głosem.

     -Nie myśl o tym w ten sposób. Dobrze, że skoki przypominają Cię Ewę. rób to dla niej, dla Jasia. Myślę, że ona obserwuje was gdzieś tam z góry i chce, żebyś wygrywał. Spróbuj dla niej...powolutku, a wrócisz na szczyt...i nie martw się o małego, mam tu wszystko pod kontrolą. Powodzenia...

      -Dziękują.- odparł, przetarł dłonią oczy, w których zbierały mu się łzy i skierował się w stronę windy.

***

      -Teraz kolej na Kamila Stocha. Jak wszyscy wiemy podwójny mistrz olimpijski z Soczi ostatnimi czasy nie radzi sobie najlepiej i miewa problemy nawet z zakwalifikowaniem się do konkursu. Miejmy nadzieję, że tym razem uda mu się oddać dobry skok!- krzyczał polski komentator -Dobra prędkość, wygląda na to, że dobrze trafione w próg, nienaganna pozycja w trakcie lotu... brawooo 132 metry! To jak na razie najdłuższy skok. Wysokie noty; trzy razy osiemnaście i pół, raz osiemnaście. Jest pierwszy!!! Brawo Kamil Stoch obejmuje prowadzenie!- cieszył się.

Stoch odpiął narty i wesoło pomachał do kamery.

***

      -Widzisz Mały! Tatuś do Ciebie machał, tak daleko dla Ciebie skoczył.- powiedziała chłopcu głaszcząc go po głowie.

      -Siupejjj! Wieś tatuś jest najlepsi.- zachwycił się.

      -No. Masz naprawdę bardzo zdolnego tatę.

       -Teź będę śkakł jak będę duzi!- zawołał wesoły.

       -Ohoho, a nie będziesz się bał?

       -Nieeee!- pisnął - Tatuś mnie nauci!

      Maja uśmiechnęła się i przeczesała ręką włosy malucha. Godzinę później wszystko było już jasne; Kamil zajął dobre 12 miejsce. Oprócz niego jeszcze tylko Maciek awansował do drugiej serii, ale zepsuł finałowy skok i spadł trzy pozycja za swojego rodaka.
Brunetka napisała Stochowi krótkiego smsa z gratulacjami i czekała, aż zjawi się w szpitalu.
   
     -Maja!- krzyknął chłopczyk.

     -Co się stało smyku? Coś Cię boli?

     -Nie. Jeśteś ładna!- dodał rozbawiony. -Moja mamusia teź była bardzio ładna, wieś?- zapytał.

     -O dziękuję Ci bardzo. Widziałam zdjęcia Twojej mamusi, jesteś do niej bardzo podobny.- odparła zdziwiona.

     -Ooo moi najwierniejsi kibice!-nagle do sali wpadł uśmiechnięty Kamil.

     -Tatuś!- krzyknął malec.

     -Jak się masz Zuchu? Widziałeś jak tatuś lata?

     -Tak! Siuper było!

     -Synku, rozmawiałem z panem doktorem i powiedział, że wszystko się szybko goi i jak dobrze pójdzie to już jutro, albo po jutrze będę mógł Cię zabrać do hotelu i na święta wrócimy do domu.

     -Tak długo...Nie chciee.- chłopczyk zrobił obrażoną minkę.

      -Wiem... ale musisz, nie mamy wyjścia. Brzuszek musi wyzdrowieć... ale wiesz co?!- Kamil pogłaskał synka po policzku -Jak będziesz grzeczny to odwiedzi Cię wujek Maciek i wujek Piotrek i wujek Peter. Chcesz?

     -Takkk!

***

      Dzięki pomocy Polskiego Związku Narciarskiego Kamil z Jasiem na wigilię wrócili do domu. Stoch nalegał i w końcu Maja zgodziła się przyjąć zaproszenie na wigilię. Wszystko toczyło się tak szybko. Kiedy ktoś pytał Kamila dlaczego tak ufa przypadkowo poznanej dziewczynie, nie umiał tego wyjaśnić.
Coś sprawiało, że rozmawiał z Mają o sprawach, o których z nikim innym nie rozmawiał od śmierci Ewy.

     -Synku.- Krystyna poprosiła Kamila na bok - Powiedz mi, czy ty i ta dziewczyny... no wiesz... masz wobec niej jakieś plany?- zapytała.

     -Mamo, mówiłem Ci, że uratowałem ją przed jej bratem, potem uciekła, potem pojechała z nami do Egelbergu i zajęła się małym... nie miałem serca jej tak zostawiać, przecież są święta, a ona nie ma gdzie iść...- wyjaśnił.

     -Kamilek... Może to już właściwy czas, żeby znaleźć sobie kogoś... Jasiek potrzebuje matki.

     -Ale...

     -Jesteś wspaniałym ojcem, ale dziecku potrzebna jest też matka...

     -Mamo, ja kocham Ewę, zrozum, tylko ją i nigdy nie przestanę! Ona jest matką Janka i nie mogę pozwolić, żeby On o tym zapomniał. Dam radę go wychować, a Maja to tylko przyjaciółka.- wyjaśnił i wrócił do  pokoju, w którym brunetka nakrywała do stołu, a Jasiu wypatrywał przez okno pierwszej gwiazdki. 

Piętnaście minut później Stochowie usiedli do stołu. Dwanaście potraw, prezenty, kolędy - najpiękniejszy okres w roku, jednak rodzinna atmosfera niezmiennie od 3 lat przypominała Kamilowi o stracie najważniejszej osoby w Jego życiu.

        
        Po kolacji tata Kamila, rozdał wszystkim prezenty, Jasiu nie krył swojej radości kiedy w jednym z pudełek znalazł narty. Stoch robił zdjęcia zadowolonemu synkowi, próbującemu ubrać buty narciarskie. Nagle ktoś zaczął walić do drzwi. Przestraszona Maja cicho pisnęła i przytuliła oszołomionego blondynka.

      -Kto to o tej porze?- zdziwił się Bronisław.

      -Nie otwierajcie!- szepnęła brunetka

      -Mamo weź lepiej Jaśka do góry, ja zobaczę kto to.- powiedział Kamil i podszedł do drzwi. Krystyna posłusznie zabrała małego na ręce i udała się na piętro do pokoju wnuczka. 

      -Otwierać!- krzyczał przybysz i z minuty na minutę coraz mocniej walił w drzwi.

      -Kamil błagam nie otwieraj on Ci jeszcze coś zrobi.- Maja była bliska łez. Skoczek jednak nie posłuchał. Przekręcił klucz i do domu wpadł rozzłoszczony Michał.

      -Gdzie Ona jest?!- krzyknął i przewrócił stojący przy wejściu kwiatek. Stoch nie czekając na dalszy rozwój akcji chwycił go za ręce i przyparł do ściany.

      -Zostaw Ją w spokoju!- napastnik go odepchnął i wszedł do salony. Ojciec Kamila podbiegł do Mai i chwycił ją za rękę.

      -Nikt Cię tu nie zapraszał!- pisnęła dziewczyna.

     -Niech pan wyjdzie!- dodał Bronisław. I kiedy Kamil chciał wyrzucić przybysza, mężczyzna wyminął go, uderzył seniora i spoliczkował dziewczynę. Tego było za wiele, skoczek rzucił się brunetce na ratunek popychając Michała prosto na choinkę...

***


     Przepraszam, że tak długo się nie odzywałam, ale maturalny wir mnie wciągnął i nie miałam czasu.

Jak najszybciej nadrobię zaległości na waszych blogach <3

Trzymamy dzisiaj kciuki za chłopaków:D
Pozdrawiam :*

24 komentarze:

  1. Taki słodki Jasio, jejku *___* szkoda mi Kamila, bo bycie samotnym ojcem nie jest łatwe, a tym bardziej jeśli jest się skaczącym, samotnym ojcem.. Mam nadzieję, że jakoś mu się w tym życiu poukłada, bo na to zasługuje. I fajnie by było, gdyby coś między nim, a Mają zaczęło iskrzyć. Oboje potrzebują miłości, więc trzymam za nich mocno kciuki!
    Będę tu zaglądać, ale miałabym prośbę, byś informowała mnie o nowych rozdziałach u mnie w zakładce "spam", byłabym wdzięczna :)
    PS. zapraszam również na moje opowiadanie, również o skoczkach, ale tym razem nie Polakach - http://przypadkowe-szczescie.blogspot.com/ ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O witam nową czytelniczkę :D Dziękuję bardzo za komentarz i cieszę się, że Ci się podoba. Oczywiście będę Cię informować, a do Ciebie wpadnę jak tylko znajdę czas.

      Pozdrawiam:))

      Usuń
  2. Uwielbiam Jasia<3 Dobrze, że nic mu się nie stało... i Kamil tak czule się nim zajmuje <3 Ideał nie facet, niech znajdzie miłość <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ideał ideał:D A Jasiu najukochańszy:*
      Buźki<3

      Usuń
  3. Jejciu, dziękuję za dedykację <3 To takie miłe :)
    Rozdział super! Mam nadzieję, że Kamil się wreszcie przełamał i bez problemu będzie wskakiwał do 30-stki. Uwielbiam to jak Stoch rozmawia ze swoim synkiem :D Widać, że bardzo, ale to bardzo go kocha :)
    Ciekawe jak potoczą się dalsze relacje Kamila i Mai.
    Pozdrawiam i weny kochana!
    ps. Zapraszam do siebie na nowe wspomnienie :*
    http://zatrzymac---czas.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiedz, że przeczytałam, ale nie mam siły na jakiś dłuższy komentarz. Jak znajdę chwilkę czasu to wrócę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Poproszę kontaktowego maila ;) Muszę się wytłumaczyć.
    mój adres mailowy; magie.rose90@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam go na raty, bo nie miałam zbyt wiele czasu na raz, ale wiedz, że przeczytałam! :D
    No i co? I kolejny świetny rozdział... ;)
    Powiem szczerze, że taka odsłona życia naszego dwukrotnego złotego mistrza olimpijskiego bardzo mi się podoba. ;)
    Czasami jest mi smutno, kiedy to czytam, ale czasami też śmieję się sama do siebie, a to oznaczać może, że wykonałaś kawał dobrej roboty. :*
    Cudowny! ♥
    Buziaki :*
    PS. http://dalam-ci-wiecej-niz-powinienes-dostac.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej <3 Dziękuję bardzo za komentarz, bardzo mi miło, że Ci się podoba<3

      Pozdrawiam :*

      Usuń
  7. Nominuj i bądź nominowany/a!
    Z racji tego, że Twoje opowiadanie znajduje się na spisie opowiadań o skoczkach narciarskich, ma możliwość zakwalifikowania się do pierwszej serii konkursu na Opowiadanie Roku 2014!
    Poproś swoich czytelników o nominację i sama nominuj swoje ulubione opowiadanie!
    Więcej: http://skijumpinglover.blogspot.com/p/opowiadanie-roku.html

    Pozdrawiam serdecznie i przepraszam za spam

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej, hej :*
    Muszę przyznać, że jest to naprawdę wzruszające opowiadanie...
    To niesamowite jak pięknie opisujesz relacje Kamila z synkiem...
    Jest on w bardzo ciężkiej sytuacji, bo pomimo, że od śmierci Ewy minęło już kilka lat to on cały czas o niej myśli i nie potrafi się do końca z tym pogodzić...
    Wydaje mi się, że Maja to osoba, która może nieźle namieszać w jego życiu, ale oczywiście pozytywnie... Mam wrażenie, że sprawi, że Kamil ustabilizuje się i poukłada pewne sprawy...
    To jak go opisujesz uświadamia, że jest on wspaniałym ojcem, który zrobi wszystko dla swojego synka i naprawdę bardzo go kocha...
    PIĘKNE... - chyba tylko tak można to opisać...
    Martwi mnie tylko ta ostatnia scena...
    Mam nadzieję, że nic się nikomu nie stało i wszystko skończy się bez większych problemów :*

    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział :*
    Ol-la

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O bardzo się ciesze, że tak uważasz. Chciałam, żeby było dużo uczuć i emocji:) Bardzo dziękuję za komentarz:*

      Pozdrawiam <3

      Usuń
  9. Teraz blogspot jest świetny.
    Poruszasz trudne tematy...
    Szkoda mi Kamila... Trudno mu w życiu.
    Mam nadzieję, że wszystko się ułoży.
    Czemu skończyłaś w takim momencie? Jestem taka ciekawa co będzie dalej.
    Bardzo mi się podoba jak piszesz. Naprawdę świetnie.
    Moglabys mnie powiadamiać o rozdziałach?
    obrane-cele.blogspot.com
    No i zapraszam do siebie. Mam nadzieję, że wpadniesz w wolnym czasie i Ci się spodoba.

    Pozdrawiam
    Anahi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za komentarz i miłe słowa:) Bardzo się cieszę, że Ci się podoba:D

      A no wiesz nie mogę wszystkie kończyć wszystkiego w jakimś oczywistym momencie, trzeba zostawić trochę niepewności<3

      Pozdrawiam:) i na pewno do Ciebie wpadnę

      Usuń
  10. http://zatrzymac---czas.blogspot.com/- zapraszam na szóstkę :)))

    OdpowiedzUsuń
  11. Przeczytałam wczoraj, a dzisiaj komentuje ^^
    Podoba mi się język w jakim piszesz!
    pozdrawiam i serdecznie zapraszam do siebie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Zapraszam na trójeczkę :) http://dalam-ci-wiecej-niz-powinienes-dostac.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń