Biała armia
Po męczącej podróży w końcu dojechali do Engelbergu. Kiedy dotarli do hotelu jak zwykle zaczęło się zamieszanie... Bo to Piotrek nie chciał mieć pokoju z Maciejem, Dawid za wszelką cenę próbował przekonać trenera, żeby mógł dzielić pokój z Mają, a serwismeni zorientowali się, że torba ze smarami i innymi potrzebnymi rzeczami została na lotnisku. Kiedy jednak sytuacja została opanowana, Kamil zostawił Jasia z Jankiem i poszedł do pokoju Mai.
-Przepraszam, mogę przeszkodzić?- zapytał i lekko uchylił drzwi.
-Jasne.- odparła dziewczyna.
-Chciałem z Tobą coś ustalić i wyjaśnić, bo w sumie tak szybko podjąłem decyzję, żeby Cię zabrać, że nawet nie porozmawialiśmy.
-Słucham. Jest jakiś problem? Coś z trenerem nie tak? Chyba nie był zachwycony, że tu jestem.- westchnęła.
-Nie, nie, nie przejmuj się Łukaszem, już to przetrawił. Chodzi o to, że planowaliśmy, że będzie tu z nami żona Kruczka i ona się zajmie moim synem i będzie z nim mieszkać w tym pokoju. Jednak Ty zajęłaś jej miejsce i musimy to jakoś rozsądnie ogarnąć. Oczywiście w tej sytuacji, Jaś będzie u mnie i Janka w pokoju. Wiem, że np. jutro będziemy musieli iść na trening wcześnie rano, więc Ty przyjdziesz i się nim zajmiesz. Ponieważ nie wiem co temu Twojemu Michałowi strzel do łba i czy czasem nie zapragnie tu przyjechać, nie będziesz się z małym nigdzie oddalać! W razie jakichkolwiek problemów zadzwonisz od razu do Łukasza. Mam nadzieję, że zabranie Cię tutaj nie było złym pomysłem i nie ściągniesz na nas problemów.- powiedział i wpatrywał się z uśmiechem w nieco zdziwioną dziewczynę.
-Eee... jasne. Nie ma żadnego problemu, zrobię wszystko co chcesz. Już drugi raz zwaliłam Ci się na głowę, a Ty mi pomogłeś, choć prawie się nie znamy... nie wiem jak mam Ci dziękować...- westchnęła.
-Nie musisz dziękować, ale staraj się już nie pakować w problemy.- poprosił. -Za pół godziny kolacja, a potem zebranie u trenera, na którym ustalimy wszystkie szczegóły nadchodzących dni. Masz być, to ważne!- dodał- Witamy na pokładzie!- poklepał Maje po plecach i z uśmiechem na twarzy opuścił jej pokój.
***
-Tato, tato!- krzyczał mały Jaś i śmiejąc się próbował uderzyć Ziobrę poduszką. -Wujek jest śmieśny!- krzyczał.
-Ty mały zbóju ja Ci zaraz dam! Wujka tak bić!- równie rozbawiony Janek łaskotał małego blondynka.
-Jasiek, chłopie bo jeszcze wujka uszkodzisz i będzie mógł co najwyżej skoczyć do sklepu bo czekoladę dla Ciebie.- Stoch wziął synka na ręce i podrzucił go pod sufit.
-No Kamil, dawno nie widziałem tego Twojego łobuziaka. Bardzo do Ciebie podobny, ale oczy ma po Ewie! Idento!- oznajmił Ziobro.
Skoczek postawił chłopa na ziemi i usiadł na krześle. Oczy... ilekroć patrzył w oczy synka, widział Ewę, wracały wszystkie wspomnienia...bolesne i piękne, które nigdy już nie powrócą...
-Stary przepraszam... nie chciałem...- Janek poklepał przyjaciela po plecach.
-Nie nie nic się nie stało. Już ok...- westchnął -No to jak tam się bawiliście?
-Super! Wiesz co? Na następne zawody biorę Wiwienkę i Angelę, a ty weź Jasia i będzie dopiero zabawa.
-Ha! Ja nie mam nic przeciwko, ale nie wiem czy Łukasz, chciał by mieć tu przedszkole, ale myślę, że Planica jak najbardziej!- odparł Kamil.
-Jeszcze Justyna na pewno pojedzie i ich dzieciaczki.- zachwycił się Jan.
Zawsze konkursy w Planicy były najbardziej rodzinne. Zawodnicy i trenerzy przyjeżdżali ze sowimi rodzinami; żonami, dziećmi i wspólnie świetnie się bawili.
-Dobra stary zbierajmy się na tą kolację.- westchnął Ziobro i ruszył w kierunku drzwi.
-Idź, idź my zaraz przyjdziemy.- odparł Stoch i usiadł na dywanie obok synka. -Jasieńsku... bo wiesz miała się Tobą zajmować ciocia Agatka, ale nie mogła tu przyjechać... i jak tatuś będzie na skoczni, pobawisz się trochę z tą ciocią, która była u nas na noc; z Mają... Dobrze?- zwrócił się do chłopca.
-Pewnie! Będę Ci kibiciował!- krzyknął mały.
-No myślę! Ale wiesz... masz być grzeczny i słychać Mai.- dodał.
-Jaśne!- chłopczyk przytulił się do ojca i po chwili razem udali się na kolację.
***
Następnego dnia rano odbyły się kwalifikacje. Maciek jako piąty zawodnik klasyfikacji generalnej był pewny udziału w konkursie, pozostali Polacy musieli starać się pozytywnie przejść przez kwalifikacje. Pierwszy z nich na belce usiadł wracający po kolejnej już kontuzji; Jakub Wolny. Niespełna 22 letni zawodni bez błędnie wybił się z progu i po nienagannym locie wylądował na 135 metrze. Niedługo po nim na belce startowej zasiadł dwukrotny mistrz olimpijski i mistrz świata z Val di Fiemme; Kamil Stoch. Kibice, zawodnicy i trenerzy wstrzymali oddech. Za każdym razem kiedy skoczek z Zębu miał skakać wszyscy mieli nadzieję, że to właśnie ten skok, który pomoże mu się odblokować i wrócić do rywalizacji z najlepszymi. Niestety niepowodzeń nie było końca...
"Może tym razem?"- pomyślał Janek i mocno zacisnął kciuki, podobnie jak jego malutki imiennik, który obserwował ojca z gniazda trenerskiego, w którym w trakcie kwalifikacji przebywał razem z Mają.
Kamil spojrzał w niebo, odepchnął się od belki... błąd na progu... błąd w powietrzu... uratował go perfekcyjny jak zawsze telemark, ale odległością nie powalił; 116 metrów... Machnął ręką, odpiął narty i z niezbyt szczęśliwą miną powędrował do reszty Polaków.
Piotrek, Klemens, Olek i Krzysiek bez żadnych problemów znaleźli się w konkursowej 50, a Stoch niestety zajął pechowe 51 miejsce.
-Cholera jasna!- zdenerwowany rzucił gogle w kąt.
-Ej! Tutaj jesteś...wszyscy Cię szukają!- Maja wślizgnęła się do pomieszczenia i podniosła przedmiot z podłogi.
-Gdzie mały?! Miałaś go przecież pilnować!- krzyknął.
-Ej spokojnie, to przecież nie koniec świata!- odparła równie zdenerwowana -Jaś bawi się z Prevcem i Piotrkiem, powiedzieli, że się nim zajmą na chwilę. - dodała spokojnie.
-Aha- westchnął spokojniej - Ale to jest koniec świata! Mój prywatny koniec świata...- samotna łza spłynęła mu po policzku. - Maja... Engelberg to miał być taki przełom...taki zwrot ku dobremu...Kończę...to już nie ma sensu i jestem tego pewien, ten skok to tylko potwierdził.
Maja podeszła do załamanego skoczka i poklepała go po plecach. Tak bardzo było jej go żal, nie mogła patrzeć jak się męczy, jak walczy ze sobą, wiedziała, że nie może pozwolić żeby skończył karierę. Nie teraz!
-Posłuchaj, to że teraz Ci się nie udało, nie znaczy, że powinieneś kończyć...Kamil, wręcz przeciwnie to jest taki impuls, że masz walczyć, bo masz dla kogo. Adam Małysz skończył karierę będąc na szczycie, a Ty? Naprawdę chcesz się teraz usunąć? Jeszcze tyle przed Tobą...- przytuliła skoczka. Nagle do sali wpadł Kruczek:
-Kamil! Dzwonię, biegam, krzyczę, woła, a Ty co?! Maja miałaś dać znać jak go znajdziesz!- zdenerwował się - Dobra już nie ważne. Zdyskwalifikowali Schlierenzauera, jesteś w konkursie!- Oznajmił radośnie, nie pozwalając im dojść do głosu. - Potraktuj to jak szansę od losu i dobrze ją wykorzystaj.- dodał i poklepał go po ramieniu.
-Widzisz! To jest znak, że masz się nie poddawać.- odparła brunetka i wyszła pozostawiając trenera i podopiecznego samych.
***
Po popołudniowym treningu na siłowni i naradzie z trenerem zmęczeni zawodnicy wrócili do pokoi chcąc jak najszybciej położyć się do łóżek. Kiedy Kamil wszedł do swojego pokoju zastał śpiącego synka i siedzącą obok niego Maje.
-Ooo jak dobrze, że go położyłaś spać. Nie mam sił się z nim droczyć już dzisiaj...- westchnął i usiadł na łóżku.
-Idź spać, mieliście dzisiaj bardzo intensywny dzień, musisz odpocząć.- wyszeptała i ruszyła w kierunku drzwi.
-Poczekaj.- Kamil podszedł do niej i chwycił ją za rękę.- Dziękuję Ci za tą rozmowę... uświadomiłaś mi wiele rzeczy... bardzo ważnych rzeczy. Masz rację muszę walczyć, mam dla kogo!- odparł i pocałował ją w policzek.- Dobranoc.
-Dobranoc.- powiedziała zdziwiona i wróciła do swojego pokoju, wpadając przy okazji na ledwo przytomnego Ziobrę.
***
-Kamil! Kamil wstawaj! Kamil no !!!- Janek krzyczał, próbując obudzić kolegę -Kamil!
-Cooo...co...- mruknął Stoch i otworzył oczy.
-No nareszcie! Jak by Cię to interesowało, to Twój synek płacze od dłuższego czasu, ma wysoką gorączkę i skarży się na ból brzuszka!- wyjaśnił- A Ciebie nie idzie dobudzić!
Dopiero teraz Kamil zorientował się, że Jasiu płacze. Zrzucił z siebie kołdrę i podbiegł do łóżka, na którym siedziała Maja próbując uspokoić chłopca.
-Co się dzieje?! Synek dobrze się czujesz? Co Cię boli?- spytał przecierając zaspane oczy.
-Bziuchh...bardziooo...- załkał chłopczyk.
-Trzeba zawołać Winiarskiego!
-Brawo mistrzu! No nie wpadlibyśmy na to...- westchnął Ziobro- Łukasz już po niego poszedł.- wyjaśnił.
-Łukasz tu był? Czemu mnie wcześniej nie obudziliście!?- oburzył się.
-Stary myślisz, że nie próbowaliśmy? Mały obudził płaczem pół hotelu. Nawet Kofler tu był i pytał czy coś mu zrobiłeś, Majka przybiegła tu pierwsza, Łukasz też zajrzał. Masz przyjacielu kamienny sen.- zaśmiał się Janek.
-Tata!- krzyczał Jaś. -Nie idź nigdzie! Tatuś!
-Ciii...- Stoch usiadł obok synka. -Jestem tutaj i nigdy Cię nie zostawię...-przytulił chłopca- Dziękuję, że się nim zajęliście.
-Długo ich nie ma. Może polecę i sprawdzę co się dzieję, przecież z nim jest coraz gorzej!- przestraszona Maja wybiegła z pokoju.
-Kochanie, zaraz przyjdzie pan doktor i Ci pomoże.
-Boli!- syknął chłopczyk.
-Wiem, wiem, ale za raz będzie lepiej. Obiecuję. Bądź dzielny.- Kamilowi trzęsły się ręce. Nie wiedział co doprowadziło Jego dziecko do takiego stanu.
Po chwili do pokoju wpadła zziajana Maja, a za nią Kruczek i Winiarski.
-Już już zbadamy brzuszek.- szepnął lekarz.
-I co mu jest?!- Kamil był pełen najgorszych przeczuć.
-Spokojnie.- powiedział lekarz i przejechał zimną dłonią po brzuszku chłopca - Tu Cię boli?- spytał.
-Nie.
-A tutaj?
-Tiakkkkkkk!- krzyknął malec i odepchnął rękę lekarza.
-Dobrze, dobrze już koniec, już nie będę dotykał.- uśmiechnął się do Jasia i podszedł do jego ojca - Jestem ortopedą, ale jak na moje oko to klasyczne objawy wyrostka, ostrego wyrostka. Musimy jechać do szpitala, natychmiast!- ogłosił.
Do Stocha teraz dotarła powaga sytuacji. Bał się... słowo "wyrostek" przywołało nieprzyjemne wspomnienia z dzieciństwa. Jego siostra Natalia miała operację usunięcia wyrostka robaczkowego, którą mało nie przepłaciła życiem. Wiedział, że to niby taki błahy, prosty zabieg, ale jak wszystko niósł za sobą ryzyko.
-Dobra, idę do Kacpra po kluczyki od busa, tak będzie najszybciej. Odwiozę was.- stwierdził Łukasz.
-Na wszelki wypadek pojadę z wami.- dodał Winiarki i razem ze szkoleniowcem biało- czerwonych zniknął za drzwiami.
-Kamil, też z wami pojadę i tak nie zasnę. Będę się martwić. - powiedziała Maja.
-Nie wiem czy to najlepszy pomysł.- Stoch pokręcił głową szukając swoich spodni.
-Ale ja wiem. Za chwilkę będę gotowa.- dodała i wyszła z pokoju.
Kamil w pośpiechu ubrał Jaśkową koszulkę, zarzucił na ramiona kurtkę, ubrał synka i wybiegł z nim na rekach do kadrowego busa. Po kilkudziesięciu minutach wszyscy byli już w najbliższym szpitalu. Łukasz dogadał się po niemiecku z jakąś pielęgniarka i po kilku minutach Kamil z Jasiem znaleźli się w gabinecie jakiegoś wąsatego lekarza.
-Tatusiuu!- krzyczał chłopczyk. Blady Stoch chwycił go za rączkę.
-Ciii, nie płacz. Tatuś tu jest.-szepnął- Panie doktorze, i co?- zapytał przerażony.
-Musimy zrobić jeszcze kilka badań, niech pan zaczeka na korytarzu. - powiedział i wskazał ręką drzwi.
-Nigdzie nie pójdę! Nie zostawię syna!- zdenerwował się.
-Niech pan nie utrudnia.- lekarz był nie ugięty i nie zważając na protesty chłopca wyrzucił jego ojca z sali.
Załamany i przerażony Stoch stanął na środku korytarza, już kiedyś słyszał ten sam tekst i został wyproszony z sali i wtedy po raz ostatni widział swoja żonę. Nie chciał opuszczać synka, a płacz, który z minuty na minute stawał się coraz bardziej intensywny sprawiał, że on sam miał ochotę się rozpłakać. Maja niepewnie podeszła do bruneta.
-Kamil... na pewno będzie dobrze...- szepnęła.
-Maja... on jest taki mały... nie rozumiem, przecież wieczorem wszystko było dobrze, zjadł kolację, na nic się nie skarżył...- westchnął.- Mój maluszek...
-Spokojnie. - chwyciła Go za rękę. Nagle otworzyły się drzwi i podszedł do nich wąsaty doktor, a zaraz za nim przybiegł Winiarski.
-Niestety nie obejdzie się bez operacji.- wyjaśnił- To ostre zapalenie wyrostka robaczkowego, nie ma na co czekać. Musi Pan podpisać zgodę na zabieg.
-Tak, oczywiście...- odparł i złożył podpis we wskazanym miejscu. -Niech mi pan obieca, że mojemu dziecku nic nie będzie! Niech pan obieca!- krzyknął.
-Przykro mi, nie mogę.- odpowiedział i udał się w kierunku gabinetu.
-Kamil, Kamil, tylko spokojnie. Wiesz, że to jest bardzo częsta przypadłość i większość pacjentów wychodzi z tego, bez szwanku.- uspakajał Winiarski.
-On jest taki malutki... Boże nie zabieraj mi go...- Kamil widział przed oczami najczarniejszy scenariusz.
-Kamil co ty wygadujesz?! Na Boga, przecież mu nic nie będzie, rozumiesz?- Kruczek wkroczył do akcji. Pielęgniarki wywiozły małego z sali i ruszyły w kierunku bloków operacyjnych. Stoch pobiegł za nimi.
-Syneczku jak się czujesz? Tatuś jest z tobą, teraz zaśniesz, pan doktor Ci pomoże, a jak się obudzisz ja tu będę. Nic się nie bój.- szepnął i pocałował synka w czoło.
-Tatusiu...- załkał chłopczyk.
-Nie może pan dalej iść... przepraszam.- powiedziała pielęgniarka i zniknęła za drzwiami.
Załamany Kamil wrócił do przyjaciół, którzy niepokojem przyglądali się mu z dalsza.
-Nie wiadomo ile to potrwa... jedźcie do hotelu, zadzwonię.- powiedział
-Kamil, może ktoś z Tobą zostanie?- zaproponował Łukasz - Wiem, że to ciężka sytuacja.
-Nie nie ma takiej potrzeby. Musicie się wyspać, odpocząć, dzisiaj tyle się działo.- opowiedział. Towarzysze niechętnie opuścili zdenerwowanego skoczka, zapewniając, że jeden telefon wystarczy, a wrócą.
Kamil usiadł na ławce pod salą operacyjną i schował twarz w dłoniach. Tak bardzo się bał, Jaś był jego oczkiem w głowie, jedynym sensem życia, impulsem, który pozwolił mu jakoś w miarę się pozbierać po stracie Ewy. Nagle poczuł czyjąś dłoń na swoim ramieniu, niechętnie podniósł głowę.
-Maja?- zapytał zdziwiony- Jak dobrze, że wróciłaś... proszę zostań ze mną uspokajasz mnie.- szepnął i przytulił dziewczynę.
No to mamy kolejny rozdział. Czekam na wasze opinie :))
I Kamil wrócił w świetnym stylu, to jest mistrz!:)