sobota, 21 lutego 2015

6. "Nic miłości nie pokona - trwamy tylko dla niej, Choć nadziei rwie się nić... Chociaż puste są ramiona żyje wierna pamięć I Ty będziesz dla mnie żyć... "



Dedykacja dla: Aleksandry Nowak<3

      Stało się to na co wszyscy czekali od tak dawna. To co kiedyś było rzeczą najzwyczajniej normalną i często spotykaną. To co wywołało szeroki uśmiech na twarzach polskich kibiców, skoczków, trenerów... Kamil Stoch wygrał pierwszy od trzech lat konkurs Pucharu Świata!
Skoczek rozłożył na łopatki swojego rywala z pary Daiki Ito, oraz innych zawodników, gdyż drugi w konkursie Andreas Wellinger stracił do niego 12,7 punktu. Tym samym Polak objął prowadzenie w Turnieju Czterech Skoczni, tak dobrze jeszcze nigdy go nie rozpoczął!

Maja wróciła do domu Stochów po spacerze i od razu mały Jaś wylądował w jej objęciach:

       -Tatuś wygjał!!!- krzyczał radośnie. -Wsiśtkich pokonał!

       -Super!- ucieszył się brunetka i wzięła Malca na ręce. -Twój tatuś jest najlepszy, wiesz?

       -Tak! Pokonał nawet tego judego kojege wujka Andiego!- cieszył się chłopczyk. -Chodź sibko, zajaź dekojacja!- pociągnął Maję za rękę. W salonie równie szczęśliwa pani Krystyna wznosiła toast wraz ze swoim mężem. 

        -Maju dziecko, chodź naleję Ci wina! Musimy to uczcić.- zachęcił pan Bronisław i sięgnął po dodatkowy kieliszek. Dziewczyna przystała na propozycję seniora i wzięła od niego szklane naczynie, pełne bordowego płynu. 
W telewizji pokazywano własnie jak najlepsi skoczkowie konkursu wchodzą na podium. Kamil radośnie machał ręką do kibiców, a do kamery posłał całusa. Widać było jak bardzo był szczęśliwy i jak bardzo ta wygrana dodała mu pewności siebie. Odebrał z rąk jakiegoś wąsatego ważniaka pamiątkowy puchar i czek i po raz kolejny pomachał do kamery.
Maja nie umiała wyrazić jak bardzo się cieszy z takiego obrotu sprawy. Kamilowi bez wątpienia należało się to zwycięstwo i już nie mogła się doczekać, aż będzie mu mogła pogratulować, ale z drugiej strony obawiała się rozmowy z nim. Miała w pamięci ostatnie problemy z Jasiem i słowa Izy i wiedziała, że będzie musiała ze skoczkiem poważnie porozmawiać. 

       -Kochanie zostaniesz z Jasiem? Wybieramy się z Bronkiem do sąsiadów na kolację, mają dziś rocznicę ślubu.- spytała mama Kamila.

       -Tak tak, bawcie się dobrze. My się tutaj sobą dobrze zajmiemy. 

       -Dziękuję. Wrócimy na pewno późno nie czekajcie na nas z kolacją. I jak by zadzwonił Kamilek to proszę powiedz mu, że zadzwonimy do Niego rano i przekaż mu nasze gratulacje.- dodała, ucałowała wnuka na pożegnanie i wyszła.

Na telefon od Kamila nie musieli długo czekać. Najpierw w drodze do hotelu zadzwonił tylko uprzedził, że jak tylko znajdzie się w swoim pokoju to połączy się z nimi na skypie, a godzinę później tak jak obiecał odezwał się i za sprawą internetowego komunikatora rozmawiali prawie godzinę. 

        -Wiesz jak Mały się cieszył! Jesteś wielki!- zaśmiała się kiedy w końcu zmęczony chłopczyk zasnął na kanapie. 

        -Dobra dobra, koniec o mnie, mów mi lepiej co się stało. Bo widzę, że coś jest nie tak?- spytał.

        -Dzisiaj jest Twój dzień, kiedy indziej porozmawiamy...- westchnęła.

        -Nie! Mów teraz.- poprosił, marszcząc brwi.

        -Martwi mnie Jasiek... wiesz jak rozmawialiśmy ostatnio, wtedy co płakał... pamiętasz?- skoczek kiwnął twierdząco głową. -Spytał mnie czy zostanę Jego mamą...Kamil chyba powinnam się wyprowadzić... On widzi coś czego nie ma... przecież my nigdy nie będziemy razem, nie możemy mu robić nadziei...- westchnęła.
Stoch poczuł lekkie ukłucie w sercu, ale nie dał tego po sobie poznać.

        -Nie podejmujmy żadnych pochopnych decyzji, Proszę poczekajmy do momentu, aż wrócę z Turnieju. Nie martw się już.- lekko się uśmiechnął. 


***

       Wieczorem po naradzie z trenerem Kamil siedział sam w swoim hotelowym pokoju. Jasiek poszedł po coś do Piotrka i nie wracał od kilkudziesięciu minut. Stoch miał w końcu chwile na przemyślenia. "Przecież my nigdy nie będziemy razem..."- słowa Mai ciągle chodziły mu pogłowie.  Skąd ta pewność? Przecież to wcale nie jest takie nie możliwe... Zaraz Stoch czy ty jesteś gotowy na nowy związek... na miłość... Nie jesteś...a może się po prostu boisz...- westchnął i opadł na poduszki. 
Po chwili jego spokój został brutalnie przerwany przez wszystkich Jego kolegów z kadry. 

      -Niespodzianka! Dzisiaj świętujemy mistrzu!- krzyknął Janek i położył na stoliku pięć pudełek z pizzą.

      -Ej, ale przecież to jest Turniej zaraz mamy następny konkurs...- mruknął.

      -Nie przesadzaj, nawet Kruczek powiedział, że zasłużyłeś!- zaśmiał się Piotrek. Kamil pokręcił tylko głową i z uśmiechem sięgnął po "nagrodę".

       
        Godzinę później, wszystkie ponure myśli i wątpliwości na dobre opuściły Stocha. Żarty Żyły, wygłupy Janka i Olka znacznie poprawiły mu humor i przypomniały o wygranej.

      -Stary, a jak w ogóle z tą waszą nianią? Niezła jest ... coś tego między wami?- zapytał Piotrek.

      -Nie!- odparł zdenerwowany Stoch -Ewa zmarła trzy lata temu! Rozumienie, dopiero trzy lata i co mama sobie znaleźć nową żonę, nową matkę dla mojego dziecka?! Za wcześnie!!!- prawie krzyknął. 

      -Kamil, nie możesz żyć przeszłością... to Cię wykończy. Odkąd poznałeś Majkę coś się zmieniło... nie widzisz tego? Zacząłeś lepiej skakać, częściej się uśmiechać... może to jednak dobry moment, żeby zacząć wszystko od nowa... może Ona...- powiedział niepewnie Olek.

       -Dość!- przerwał Kamil.- Kocham Ewę rozumiecie?! Tylko Ewę i nikt, ani nic tego nie zmieni... Nigdy!- krzyknął i wybiegł z pokoju trzaskając drzwiami. A może Oni mają rację...-pomyślał. 

       -Przeginacie!- zdenerwował się Ziobro. -Nie widzicie, że On dalej tym żyje... jest mu ciężko, a wy mu dokładacie takim gadaniem. Jak będzie gotowy kogoś pokochać sam do tego dojdzie.- zakończył i chciał biec za przyjacielem jednak po chwili namysłu stwierdził, że przyda mu się teraz chwila samotności. 

        -Skoro On nie jest zainteresowany tą dziewczyną to ja się za nią zabiorę. W końcu nie może się zmarnować.- oświadczył Maciek i również wyszedł. 

***

        Kamil długo włóczył się po hotelu, aż w końcu wylądował w pustym o tej porze holu. Z jednej strony wygrana, coraz lepsza dyspozycja... a z drugiej teściowa, problemy z Jasiem no i Maja... Znajoma? Przyjaciółka? A może ktoś więcej...? Bił się z myślami. Dziewczyna była dla niego kimś bliskim, ale myśląc o niej jako o potencjalnej partnerce czuł się jak by zdradzał Ewę, a tego nie chciał...

        -Kamil? Co tu robisz? Nie świętujesz?- podniósł głowę i ujrzał stojącego nad nim Romana Koudelkę.

        -Muszę trochę pomyśleć.- odparł cicho.

        -Jakiś problem? Coś się stało?- zapytał zmartwiony i usiadł obok.

        -Boję się, że zdradzę moją żonę...- mruknął. Koudelka popatrzył na niego zdziwiony.

        -Ale jak to? Przecież Twoja żona nie...

        -Nie żyje... tak... ale czuję, że jak związałbym się z jakąś inną kobietą to byłoby tak jak bym ją zdradził... Nie chce tego. Nie chcę żeby mój syn mówił mamo do kogoś innego i kochał kogoś innego tak jak powinien kochać Ewę... a z drugiej strony bardzo tego chcę...

        -Wiesz, wydaje mi się, że Twój synek potrzebuje matki. I jeżeli w jej rolę wejdzie inna kobieta Mały nigdy nie zapomni o Ewie. Myślę też, że ona by tego chciała. Na pewno czuwa nad wami i chce żebyście byli szczęśliwi.- uśmiechnął się i poklepał Stocha po plecach. -Nie miałaby za złe, jak byś sobie poukładał życie na nowo... z kimś innym...

         -Nie wiem czy jestem gotowy na nowy związek, nie chcę nikogo zranić...

        -Nic na siłę... masz czas, nie spiesz się, ale z drugiej strony nie pozwól, żeby ta jedyna za długo czekała, bo jeszcze ktoś może Ci ją podkraść.

          -Zdaję sobie z tego sprawę, ale chyba wolę, żeby była szczęśliwa z kimś innym niż męczyła się ze mną... 

         -Nie myśl tak! To Cię do niczego dobrego nie doprowadzi. Pamiętaj, że masz syna, o którego musisz dbać i o którym musisz myśleć.

        -Dzięki Stary.- Stoch lekko się uśmiechnął.

        -Dobranoc.- odparł Koudelka i wrócił do swojego pokoju.

***

      Powiedziałam mu, że nigdy nie będziemy razem... ale czy tak będzie? Przecież nic nie wiadomo. Może to w cale nie jest takie niemożliwe. Kamil jest kochany, taki męski, troskliwy, silny, tak bardzo kocha Jaśka, a los tak cholernie go potraktował. Boję się, że Go skrzywdzę. Przecież On nie zasługuje na dziewczyną z taką przeszłością jak ja... Jestem przecież zwykłą, szarą osóbką bez rodziny, uciekającą pół życia przed psychopatycznym bratem, a On jest najlepszym Polskim skoczkiem, podwójnym Mistrzem Olimpijskim, Mistrzem Świata, zdobywcą Kryształowej Kuli...gdzie ja do niego? To Ja nie zasługuje na takiego faceta! -westchnęła ubierając Jasiowi buty. Dzisiaj mieli się wybrać razem na narty. Chłopczyk bardzo się cieszył. Odziedziczył tą pasję po ojcu i nie mógł się doczekać, kiedy będzie mógł zacząć skakać. Gdy Maja zaproponowała mu taka formę spędzenia wolnego popołudnia mało jej nie udusił. 

          -Mistrzu, ale wiesz, że ja nie jestem najlepszą narciarką? Kiedyś próbowała się uczyć, ale nie powiem, żeby mi dobrze szło.- zaśmiała się opatulając Go szalikiem.

          -Wywajałaś się?- zapytał poważnie.

         -No.- puściła mu oczko, a on złapał się za główkę.

         -Nic się nie bój, wsiśtkiego Cię naucię!- oświadczył.

Godzinę później byli już na stoku. Pogoda była wyśmienita. Słońce i lekki mróz. Tłumy wielbicieli białego szaleństwa od najwcześniejszych godzin szusowały po stoku. Jaś ledwo zapiął narty i już wesoło zjeżdżał z jednej z górek. Widać było, że był w swoim żywiole. Maja z początku przyglądała mu się z dołu i czuwała na wypadek jakiejś wywrotki, ale w końcu pod wpływem chłopca, sama spróbowała zjechać. 

         -Hahahah wygjondaś jak bajwan!- zaśmiał się chłopczyk, kiedy po raz kolejny brunetka wylądowała w zaspie. 

          -To nie jest śmieszne!- udała oburzoną - Mówiłam Ci, że się do tego nie nadaję.

          -Ja Cię naucię! Juś idę!- oświadczył i ruszył w jej kierunku.

          -Jasiek nie!- krzyknęła, ale było już za późno. Inny chłopczyk zjeżdżający w dół, nie zdążył go ominął i razem wylądowali w zaspie. Przestraszona dziewczyna szybko do nich podbiegła.

          -Wszystko w porządku? Coś Cię boli?- spytała zdenerwowana. Odpowiedział jej szloch malucha. Ostrożnie zdjęła mu kask. -Musimy jechać na pogotowie. Jesteś troszeczkę ranny.- przytuliła Go ocierając krew z Jego brwi.

          -Jak pani pilnuje swoje dziecko?! Czy pani zwariowała?!- matka drugiego chłopca nie kryła oburzenia.- Przecież pani Syn mało nie połamał mojego, jak można wchodzić komuś pod nogi! - krzyczała.

          -Spokojnie, Przecież to tylko wypadek. Jaś nie widział pani syna.

        -To niech mu pani kupi okulary! To skrajnie nie odpowiedzialne! Chodź Stasiek idziemy stąd!- odrzekła odciągając syna.

Maja zabrała Jasia i kiedy się już uspokoił na wszelki wypadek pojechała z nim na pogotowie. 
Na szczęście okazało się, że oprócz niegroźnego rozcięcia małemu nic nie dolega i po założeniu kilku szwów opuścili gabinet. 

          -Jasiu?! Co tutaj się dzieje? Co mu pani zrobiła?!- nagle na korytarzu z nikąd pojawiła się pani Bilan.

          -Dzień dobry. Niech się pani nie denerwuje. Mieliśmy mały wypadek.- wyjaśniła spokojnie Maja.

          -Mały wypadek?! Mały wypadek!!! Czy pani się słyszy?! Pani jest nieodpowiedzialna! Naraża pani mojego wnuka na niebezpieczeństwo!- krzyknął kobieta, a mały Jaś schował się za placami opiekunki.

          -Mówię przecież, że nic się nie stało, Jaś się tylko wywrócił...

          -Niech mnie pani nie rozśmiesza! Jak mój pożal się Boże zięć stawia karierę ponad własnego syna, jeździ po świecie zamiast poświęcić mu dostatecznie dużo czasu i zostawia Go z przypadkowymi, nieodpowiedzialnymi osobami to jestem zmuszona w tym momencie zabrać Go do siebie!- wysyczała biorąc małego za rękę.

           -Nie ma pani prawa! Kamil zostawił Janka pod moją opieką i opieką swoich rodziców!- Maja zaczęła panikować, a coraz więcej osób zaczęło zwracać na nich uwagę. 

           -Ty mi będziesz mówić do czego ja mam prawo? Niedoczekanie!

           -Ja chcie ziośtać z Mają!- krzyczał chłopczyk próbując się wyrwać z objęć babci.

        -Jeszcze mieszasz dziecku w głowie i nastawiasz je przeciw mnie. Tak się bawić nie będziemy!- odparła i ruszyła z chłopcem do wyjścia zostawiając bezradną Maję na środku korytarza.

***

   No to zapraszam na kolejny rozdział. Matka Ewy tak łatwo nie odpuści...xD
Brawa dla Janka za dzisiejszy konkurs, szkoda Kamila, ale miejmy nadzieję, że odpali na dużej skoczni! Buziaki <3

niedziela, 8 lutego 2015

5. "Patrząc w płomień kochanie, myślę - co też się stanie z moim sercem miłości głodnym(...) "


Dedykacja dla: Ol - la :*


        -Dlaczego ta dziewucha odmawia mi spaceru z Jankiem?! Jakim prawem?- kobieta krzyczała do telefonu. -W ogóle jakim prawem Ona zajmuje się Małym?!

        -Spokojnie...- Kamil próbował przerwać wywód teściowej.

       -Żadne spokojnie. Kamil co ty sobie myślisz?! Najpierw odebrałeś mi córkę, a teraz jedynego wnuka... Posłuchaj pod Twoją nieobecność Jaś ma być u nas! Rozumiemy się?! Nie u tej dziuni, nie u Twoich rodziców, ani u któregoś z oszołomów z waszej kadry, masz go zostawiać u mnie!- nie spuszczała z tonu.

       -Ale...

       -I nie myśl sobie, że to wystarczy... w przyszłym tygodniu mam spotkanie z adwokatem!- rozłączyła się, a Kamil przymknął oczy próbując się uspokoić.

        -Stary, coś nie tak?- Janek podszedł do przyjaciela.

        -Ehh... Co mam Ci powiedzieć?- westchnął - Matka Ewy chce mnie wykończyć...- zabrał swoją walizkę i udał się do pokoju.

Wiedział, że musi działać, ze musi coś zrobić, ale nie miał pojęcia jak. Mama  Ewy była nieobliczalna, co jakiś czas pojawiała się w ich życiu z jakimś nowymi pretensjami, ale przez te trzy lata od śmierci córki, nigdy nie doprowadziła go do takiego stanu i nigdy nie chciała mu odebrać Jaśka.

      -Kamil, gadaj mi tu wszytko. Co ta baba zaś chce?- zapytał Ziobro, który władował się do ich pokoju z dwoma wielkimi torbami.

      -Janek daj spokój...

      -Nie, jeżeli myślisz, że pozwolę, żeby mój najlepszy kumpel, znów wpadł w dołek to się mylisz!- oświadczył blondyn. Stoch spojrzał na niego zdziwiony i lekko się uśmiechnął.

      -Matka Ewy chce mi odebrać Janka... zatruwa mi życie, zrobiła mi aferę o Majkę, oskarża mnie o śmierć Ewki, grozi adwokatami...nie wiem jak mam z nią walczyć... -powiedział wpatrując się w krajobraz za oknem.

      -Wredna jędza! Nigdy jej nie lubiłem. Pamiętasz jak na Twoim weselu się o wszystko czepiała... ostrzegałem Cię.

      -Janek błagam, nie dobijaj mnie... ja nie wybierałem teściowej tylko żonę. Jak byliśmy z Ewą razem... jak... jak Ona żyła... jej matka nie robiła niczego wbrew nam. Owszem nie byłem jej wymarzonym zięciem, powtarzała mi wiele razy, że Ewa zasługuje na kogoś lepszego, kogoś kto będzie przy niej cały czas i nie będzie ciągle gdzieś wyjeżdżał i narażał życia skacząc na nartach, ale nie chciała nas rozdzielić... jak Ewa zginęła... wtedy w ogóle ucięła ze mną kontakt, potem przypomniała sobie o wnuku, raz za czas chciała się z nim spotkać, zabrać go gdzieś, a teraz chce mi go odebrać... chce się na mnie... nie wiem jak to powiedzieć... chce się odegrać...przecież ja też nie mogłem się pogodzić ze śmiercią Ewy... dalej nie mogę... nie rozumiem o co jej chodzi...- wyrzucił z siebie.

     -Ja nie wiem, nie znam się za dobrze na psychice nawiedzonych teściowych, ale może po prostu Ona uważa, że Majka wejdzie w rolę Ewy i o niej zapomnicie, a Ona straci wnuka tak jak straciła córkę. Może właśnie tego się boi?- zapytał dokładnie analizując każde słowo.

     -Może... w sumie to by się zgadzało, bo jak u nas była, to coś krzyczała, że nie pozwoli, żeby mały zapomniał o matce, ale przecież ja mu nie pozwolę zapomnieć...a Maja...Maja to tylko znajoma... nic mnie z nią nie łączy... jak ja mam jej to wyjaśnić? Nie szukam nikogo, nie chce nowego związku... nie jestem na to gotowy, boję się, że się zaangażuję i znów stracę miłość...- dodał.

      -Stary rozumiem Cię... powiedz tej głupiej babie, że to ty jesteś ojcem i nie daj się jej...- Jan poklepał Go po plecach i zniknął za drzwiami łazienki.

***

     -Kochanie co się stało?- zatroskana pani Krystyna weszła do swojego domu i zauważyła zdenerwowaną Maje.

     -Była tu pani Bilan... bardzo się zdenerwowała jak nie pozwoliłam jej zabrać Janka. Boję się, że zrobi coś przeciw Kamilowi...- wyjaśniła.

     -Spokojne, bardzo dobrze zrobiłaś. Ta kobieta jest trochę niepoczytalna, nie wiadomo co wymyśli, nie możemy jej pozwolić zostać z Jasiem. - kobieta uśmiechnęła się do brunetki. -Mam nadzieję, że się opamięta i da spokój.- westchnęła i udała się do kuchni.

Maja wróciła do pokoju chłopca i zaczęła z nim układać wierzę z klocków. 
Kamil pozwolił jej mieszkać w swoim domu do puki nie znajdzie czegoś swojego, pod warunkiem, że będzie się opiekować Jasiem. Bardzo jej odpowiadał taki układ, ale bała się, że może on sprowokować mamę Ewy do działania na szkodę Stocha. Zdawała sobie sprawę, że z boku ta sytuacja mogła wyglądać zupełnie inaczej.
Nagle zadzwonił jej telefon.

***

W Oberstdorfie skoczkowie przygotowywali się do kwalifikacji do pierwszych zawodów tegorocznego Turnieju Czterech Skoczni. Wszyscy mieli w pamięci słowa swojego trenera i widząc jak zrezygnowany rozmawiał z jakimś dziennikarzem, wiedzieli, że muszą działać.

     -Maniek, musimy się postarać, to już nie są żarty, ale kto jak kto, ale Ty nie musisz się martwić, w naszej kadrze jesteś aktualnie najstabilniejszy.- Piotrek zaczepił rozciągającego się Kota.

     -Piotrek, lepiej nic nie mów...- westchnął szatyn.

     -Co Cię znów ugryzło?- oburzył się Wiewiór.

     -Jak nagle będziemy chcieli na siłę być najlepsi, to skończy się to wręcz przeciwnie. Nie rozumiesz? Nie ma takiej siły, która by zrobiła z nas teraz mistrzów. Przedobrzejemy i to będzie dla nas zabójcze. Nie wiem co zrobić, żeby nie zwolnili Łukasza i boję się, że co zrobimy to sytuacja będzie jeszcze gorsza.- westchnął i wrócił do ćwiczeń.

      -Maniek! Nie smutaj... przecież, damy radę. Ty i te Twoje czarne scenariusze, dziwię się, że jeszcze żyjemy bo według Ciebie pewno cudem jest to, że żaden z naszych samolotów nie rozbił się, gdzieś na jakimś zadupiu!- Żyła wystawił język i poszedł mobilizować resztę kolegów.

Sytuacja była naprawdę poważna, nikt sobie nie wyobrażał pracy z innym trenerem niż Łukaszem. przecież jeszcze niedawno dwa razy pod rząd okrzyknięto Go trenerem roku. Gazety rozpisywały się o tym, że rzekomo przeróżne reprezentacje chciały Go zwerbować do swoich szeregów, a teraz tak po prostu chcą Go wyrzucić i zamienić i to jeszcze na kogo... Na Austriaka, którego nie chcieli we własnej reprezentacji. Niektórzy z kadry mieli jeszcze do czynienia z rodakiem Pointnera, Kuttinem i nie byli z tego zadowoleni. 


Kamil powoli szykował się do wyjścia na skocznie. Z powodu szalejącego wiatru kwalifikacje były opóźnione i skoczkowie mieli trochę więcej czasu dla siebie i dla wyczekujących kibiców. Stoch zapiął kurtkę i spojrzał na wyświetlacz swojego telefonu. Zdziwił się nieco widząc jedną nie przeczytaną wiadomość od Mai. Przeczytał:

"Moc w słabości się doskonali... jesteśmy z Tobą!"


Uśmiechnął się lekko, wrzucił komórkę to torby i z nartami na ramieniu ruszył przed siebie. Miał tu coś do udowodnienia, sobie...kibicom...trenerowi, drużynie. Chciał znów wrócić na szczyt!


Wiatr nadal niebezpiecznie kręcił. Kolejni skoczkowie byli ściągani z belki po kilka razy. W końcu pojawił się na niej pierwszy z polaków; Jakub Wolny. Skoczek wykorzystał w miarę dobre warunki i wylądował na 132 metrze. Trener Kruczek odetchnął z ulgą przybijając piątkę swojemu pomocnikowi. Jeszcze tylko podobne skoki Kamila, Piotrka, Olka, Janka i Maćka i można by to uznać za pierwszy mały sukces, działający na korzyść Łukasza. Kamil z uznaniem obejrzał nienaganny skok młodszego kolegi.
W końcu nadeszła kolej na niego. Poprawił gogle, sprawdził zapięcia, spojrzał na ukazującą się przed nim panoramę miasta i na znak trenera odepchnął się od belki. Wybicie, lot... i znów to wspaniałe uczucie... ta wolność i radość...100...115...120...130...136 metrów! Kruczek uśmiechnął się przybijając piątkę Klimowskiemu. Kamil rozpiął narty i z uśmiechem na twarzy udał się na miejsce dla lidera.

     -Brawo Stary! Cieszę się, że wracasz!- Roman Koudelka poklepał polaka po plecach.

     -No Kamil!- Kuba Wolny przybił mu piątkę ustępując miejsca dla prowadzącego, z którego Stoch obserwował skoki rywali prawie do końca kwalifikacji. Wyprzedził Go dopiero Anders Fannemel, który nie musiał się kwalifikować, ale z racji systemu KO nie opuścił skoku. 
Ostatecznie wszyscy Polacy zakwalifikowali się do konkursu, ale oprócz wspomnianej dwójki tylko Maćkowi udało się jeszcze przekroczyć 130 metr.
W konkursie Kuba miał rywalizować z Freundem, Kamil z Daikim Ito, Maciek ze Schlierenzauerem, Piotrek z Kraftem, a Olek z Jankiem. Walka zapowiadał się fascynująco.

***

       Maja wyłączyła telewizor i przytuliła szczęśliwego Jasia, który nie mógł się napatrzeć na kwalifikacyjny skok swojego ojca. 

     -Widziajaś! Tatuś mi pomachał!- cieszył się.

     -Widziałam, widziałam, świetnie mu poszło!

     -Myśliś, że będzie najlepsi jak kiedyś?- spytał.

     -Oczywiście. Zobaczysz jak wykosi rywali na igrzyskach!- zaśmiała się.

     -Moziemy do niego zadźwonić?

     -Pewnie, jak tylko wróci do hotelu, porozmawiamy z nim przez skypa! Ale puki co chodź tu do mnie coś Ci pokażę fajnego!- oznajmiła i włączyła laptopa. Zaciekawiony chłopczyk usiadł jej na kolanach. Po chwili Maja puściła mu filmik przedstawiający sukcesy Jego ojca w Soczi. Trzy i pół latek patrzył w ekran jak zahipnotyzowany. Widział pierwszy konkurs na małej skoczni i dwa skoki, którymi Kamil zmiażdżył rywali, widział dekorację, hymn, gratulacje od rywali, trenerów, i drugi konkurs, wyrównana walka, oczekiwanie Kasaiego i zwycięski skok Stoch. Widział euforie trenerów, kibiców, widział złoty medal na szyi ojca i w końcu zobaczył ją... małą, drobną blondynkę, przytulającą mistrza, trzymającą kciuki razem z Dawidem Kubackim i robiącą zdjęcia. 

    -Maja...- szepnął, nie patrząc już w ekran -Czy mamusi nie ma pzieziemnie?- zapytał poważnie, a Ona nie mogła zrozumieć , jak ten mały trzylatek doszedł do tak poważnego wniosku. Nie wiedziała co mu odpowiedzieć.

    -Skąd Ci to przyszło do głowy?- zapytała kryjąc zdenerwowanie.

    -Tak myślę... i babcia Marysia ksiciała... a jak mnie nie było to mamusia była...

    -To nie Twoja wina. Tak musiało być...- westchnęła.

    -Ale to nie spjawiedliwe, Kaćpra i Tomka, ciągle mamy odbiejają z psiećkola, a mnie tyjko babcia i babcia! Oni mówią, zie mamusia mnie nie kocha...- odpowiedział nerwowo i pobiegł na górę. Maja już miała za nim pobiec, kiedy zauważyła, że Kamil próbuje się z nią połączyć. Odebrała.

    -Majka!- krzyknął szczęśliwy skoczek. -Widzieliście?! Udało mi się! W końcu coś mi się udało! Poczułem znów to samo, to co kiedyś! Tą radość... tą przestrzeń... ten pęd! Czuję, że już teraz będzie tylko lepiej. Dziękuję!- prawie wykrzyczał i posłał jej całusa. 

   -Gratuluje! Wiedziałam, że w końcu się podniesiesz.- powiedziała mniej radośnie.

    -Coś się stało? Jesteś jakaś taka niewyraźna? Nie cieszysz się? Coś z Jaśkiem? W ogóle gdzie On jest?- zarzucił ją pytaniami.

    -Nie...wszystko dobrze...- westchnęła.

    -Widzę, że coś się stało...- Stoch był coraz bardziej zaniepokojony.

    -Bo widzisz oglądałem z Jasiem Twoje zwycięstwa w Soczi i On... zobaczył tam Ewę... i zaczął zadawać ciężkie pytania... i pobiegł do siebie...eh... po co ja to włączyłam...-zmieszała się.
Kamil spoważniał. Bał się rozmawiać z synkiem o Ewie. -Powiedz... czy ty... czy wy mówiliście mu co się z nią stało?- zapytała.

    -To jest bardzo ciężki temat. Bałem się go poruszać... Jaś jest jeszcze taki mały... dużo mu opowiadaliśmy o Ewie, pokazywaliśmy mu zdjęcia. Chce żeby ją pamiętał, ale starałem się, żeby nie odczuł zbyt mocno jej braku...

    -Spytał mnie czy nie ma jej przez niego... mówił, że jej mama coś na ten temat krzyczała, że dzieci w przedszkolu mu wygadują jakieś głupoty i że jak Jego nie było to Ona była... nie wiem Kamil, ale on jest bardzo rozwinięty jak na swój wiek...sprawnie łączy fakty...

    -Proszę idź do Niego... i Go tu przyprowadź muszę go zobaczyć...- poprosił smutno. Brunetka posłała mu ciepły uśmiech i poszła na piętro szukać malucha. Znalazła Go w sypialni ojca. Leżał na łóżku i płakał. Maja ostrożnie usiadła obok niego i pogładziła go po pleckach.

    -Co się stało kochanie? Nie płacz, tatuś chce z Tobą porozmawiać.- szepnęła.

    -Będziesz moją mamusią?- spytał rzucając jej się na szyję.

Mai zrobiło się gorąco. Na jej szyi wisiał trzy i pół letni synek najlepszego polskiego skoczka narciarskiego i pytał czy Ona zastąpi mu matkę. Pierwszy raz w życiu nie wiedziała jak ma zareagować. Uświadomiła sobie, że tak to mogło wyglądać. W końcu mieszkała u Kamila, była z nim na zawodach, razem spędzali dużo czasu, dobrze się dogadywali... mały mógł sobie zrobić nadzieję, że w końcu zazna matczynej miłości. 

    -Leć na dół, tatuś czeka.- zachęciła, gdy trochę się już uspokoił i starła mu z policzków łzy.

***

     Kamilowi udało się trochę uspokoić i pocieszyć Jasia i od tego czasu chłopczyk już nie wspominał o mamie i nie zadawał Mai trudnych pytań na ten temat, ale kobieta nie mogła o tym zapomnieć. Zaczęła mieć wyrzuty sumienia... Kamil był jej bliski, Jaś też, ale teraz dopiero do niej dotarło, że mogą Oni inaczej interpretować tą sytuację. Zastanawiała się jak z tego wyjść zanim będzie za późno. Przecież miała mieszkać u Stochów tylko tymczasowo, do momentu, aż porządnie nie stanie na nogi. Nie chciała za bardzo przywiązywać do siebie Jasia. Chłopczyk tyle już przeszedł i zrozumiałe było, że widział w niej potencjalną matkę.

Podczas konkursu w Oberstdorfie Jaś został z mamą Kamila w domu, a ona wymknęła się na długi spacer. Sama się sobie dziwiąc dotarła pod dom, który niegdyś należał do jej rodziców.

     -Majka!- krzyknęła pewna blondynka i rzuciła jej się na szyję.

     -Iza?!- brunetka rozpoznała swoją licealną przyjaciółkę.

     -Opowiadaj co u Ciebie? Słyszałam, że aresztowali Michała... jak sobie radzisz? Gdzie mieszkasz?- spytała.

     -Aaa...wiesz to długa historia... - westchnęła.

     -Może wpadniesz na kawę? Opowiesz mi! No nie daj się prosić!

     -No dobrze...- zgodziła się i udała się za przyjaciółką do jej domu.

Iza postawiła wodę na kawę, pokroiła sernik i usiadła obok brunetki.

      -No więc, co u Ciebie?

      -No nie za ciekawie...zatrzymałam się u Kamila, opiekuję się chwilowo Jego synkiem... 

      -U Stocha?! Nie wierzę, myślałam, że to tylko plotki!- zachwyciła się.

      -Nie plotki... tak wyszło, ale czuję, że muszę się stamtąd wynieść... muszę znaleźć jakąś pracę, stanąć na nogach...

      -No coś ty, źle Ci tam? Wiesz ile lasek by się dało pokroić, żeby mieszkać u Stocha!- pisnęła blondynka.

      -Izka, On jest wdowcem, ma małego syna, któremu brakuje matki... nie chcę narobić nikomu niepotrzebnych nadziei... 

      -Jakich nadziei! Skoro On Ci zaufał i pozwolił Ci mieszkać u siebie to znaczy, że nie jesteś mu obojętna! Myślisz, że każdej jednej by zaproponował pokój i powierzył by syna?

      -Nie to nie tak. On mnie uratował przed Michałem i tak jakoś potem wyszło...

     -Tym bardziej! Uratował nie znaną dziewczynę, o której nic nie wiedział i pozwolił jej u siebie zamieszkać. Majka jesteś ślepa?! To musi coś znaczyć, koleś coś do Ciebie ma!- krzyknęła Iza.

     -Czyś Ty zwariowała?! On trzy lata temu stracił żonę, sam wychowuje syna, dalej nie może sobie z tym poradzić, ciężko mu i Ty myślisz, że ma w głowie romanse?!

     -Zaraz... a może to o Ciebie chodzi... może Ty się boisz, że będziesz dla niego tylko pocieszeniem, a i tak Jego żoną będzie górą?- zapytała. Maja pokręciła zrezygnowana głową, ubrała kurtkę i bez słowa opuściła dom przyjaciółki. 

***

    No to dzisiaj nareszcie kolejny rozdział. Z okazji tego podium Kamila, zmobilizowała się i jakoś go dokończyłam. Wiem, ze to takie nijakie, ale spokojnie, akcja będzie się rozkręcać. 

Buziaki! <3